Archiwum Polityki

Funkowa bomba

Amerykańska formacja Black Eyed Peas, od roku nieprzerwanie okupująca wszystkie listy przebojów na świecie, zagra 28 stycznia koncert w warszawskiej Hali Mera. Muzykom udało się to, co udaje się rzadko – ich ostatni album „Elephunk” świetnie przyjęli i krytycy, i zwykli słuchacze (sprzedaż liczy się w milionach), i – co najtrudniejsze – zazwyczaj nie lubiący sukcesów hiphopowcy (choć z wyjątkami).

W przeciwieństwie do innych superpopularnych gwiazd Black Eyed Peas nie są muzycznym produktem, umiejętnie wspieranym marketingiem i reklamą. Przed światowym sukcesem wydali w wytwórni średniej wielkości dwa albumy, którymi wyrobili sobie mocną pozycję w hiphopowym środowisku. I dopiero ich trzecia płyta, na której połączyli rap z funky, rytmami latynoskimi, rockiem i śpiewnymi refrenami, zrobiła z nich gwiazdy.

Ich utwory to w pełni aranżowane, przemyślane kompozycje, dalekie od monotonnych, zapętlonych, kilkusekundowych sampli, z których złożone są podkłady większości hiphopowych piosenek. Grają bardzo energetycznie, różnorodnie i z pomysłem, wychodząc poza ramy gatunkowe i wymykając się prostym klasyfikacjom. Hiphopowi puryści zarzucają, że to już nie rap. Oczywiście, że nie – to coś dużo więcej.

Tomasz Michniewicz

Polityka 4.2005 (2488) z dnia 29.01.2005; Kultura; s. 66
Reklama