Archiwum Polityki

Pożegnanie z Ayen

– Ayen – wymówił jej imię na wpół świadomie. – Ayen – powtórzył sam do siebie. To była ona, jego narzeczona. Anan odnalazł ją po dziesięciu dniach. Dziesięciu długich dniach, które upłynęły od tamtego poranka, 26 grudnia, kiedy mordercze tsunami zburzyło połowę ich rodzinnego miasta Banda Aceh na północy Sumatry.

Zobaczył Ayen po drugiej stronie ulicy. Razem ze swoim przyjacielem, młodszą siostrą i dziadkiem odgruzowywał sypialnię w ruinach domu swoich rodziców; właśnie wtedy ją zauważył. Miała na sobie niebieską, ręcznie wyszywaną, odświętną sukienkę, którą zwykła zakładać, kiedy z całą rodziną szła do meczetu. Anan najbardziej lubił Ayen właśnie w tej sukience.

Dwa dni po uderzeniu tsunami poziom wody, która zaległa wśród ruin miasta, obniżył się na tyle, że Anananowi udało się w końcu dotrzeć do domu rodziców. W pustym otworze okiennym domu sąsiadów – państwa Natong, rodziców Ayen – zatknięta była czerwona flaga. To pierwsze, co Anan zanotował. Poczuł, jak serce z przerażenia skacze mu do gardła.

Czerwona flaga

Czerwona flaga to znak śmierci. W tym budynku uwięzione są ciała ludzi zabitych przez tsunami. Czerwone flagi wieszali studenci z uniwersytetu Banda Aceh, którzy zorganizowali się w pierwsze ochotnicze brygady ratunkowe.

Dom państwa Natong był bardzo duży i solidny. Teraz miał zerwany dach, zburzoną jedną z bocznych ścian, poobrywane balkony i zerwane schody, w które fala wbiła czyjąś srebrną terenową Toyotę. Ale przetrwał. Oparł się uderzeniu tsunami, mimo że stał niecały kilometr od morza, gdzie niemal wszystkie budynki zostały dosłownie zmiecione z powierzchni ziemi, rozsypane niczym domki z kart, obrócone w gruzy sięgające człowiekowi ledwo do pasa.

Anan chciał natychmiast zajrzeć w ruiny domu państwa Natong. Czyją śmierć ogłasza ta czerwona flaga? Co z Ayen? Jednak słońce staczało się już za horyzont. Lunął gęsty, ciężki, tropikalny deszcz. Anan wiedział, że w pojedynkę, po ciemku, bez drabiny albo lin nie da rady spenetrować budynku.

Rankiem następnego dnia rodzinę Ayen wydobyli z ruin żołnierze. Zapakowali w czarne plastikowe worki na śmieci i ułożyli ramię przy ramieniu wzdłuż ulicy.

Polityka 3.2005 (2487) z dnia 22.01.2005; Na własne oczy; s. 108
Reklama