Archiwum Polityki

Na ostrzu osinowego kołka

Rumunia przeżyła kolejną rewolucję, nazwaną tym razem cyfrową. Traian Basescu zdobył fotel prezydenta dzięki młodym wyborcom, którzy za pomocą Internetu i esemesów mobilizowali się do głosowania. Młoda Rumunia ma dosyć demonów z przeszłości.

Pierwsze skojarzenia: Drakula, Ceausescu, rewolucja 1989 r., tajna policja Securitate, najazdy górników na Bukareszt. I zapóźnienie gospodarcze. Rumunia: biedaczka, pariaska Europy.

W grudniu 2004 r. na fotelu prezydenckim zasiadł Traian Basescu: dawny kapitan statków, demokrata, pragmatyk, który porywa tłumy spontanicznością. Przegrał odchodzący premier Adrian Nastase, zięć ministra rolnictwa za czasów Ceausescu. Arogancki wytwór komunistycznej nomenklatury – jak powiadają jego przeciwnicy.

Starcie było symboliczne: nowa, dynamiczna, prąca do zmian Rumunia kontra odchodząca, stetryczała władza. Wygrała ta pierwsza, ale brakuje jej chyba już takiej wiary jak przed 15 laty (patrz kalendarium). Można powiedzieć, że to zwycięstwo bez przesadnego entuzjazmu.

Demon pierwszy: nieudana rewolucja

Plac 21 Grudnia: centrum wydarzeń sprzed 15 lat. Dzisiaj, w ich rocznicę, na historycznym skwerze skromna grupka dwudziestu manifestantów. Obok na zaimprowizowanej scenie dziecięcy chórek świętych Mikołajów wyśpiewuje rzewne kawałki, kołyszą się pluszowe miśki i renifery. Mieszkańcy Bukaresztu w kolejkach do straganów ze świątecznymi ozdobami nie zwracają uwagi ani na manifestację, ani na śpiewy.

Przez wychodzące na plac okno hotelu Intercontinental spogląda Octaviam Gheorghiu, żołnierz, który 15 lat temu serią z kałasznikowa rozstrzelał Nicolae i Elenę Ceausescu. – Nie na taką Rumunię liczyłem. Myślałem, że z rewolucji 1989 r. skorzystają wszyscy, a nie tylko kolejne pokolenie tej samej władzy – mówi. W dżinsach, dresowej bluzie i adidasach odpala papierosa od papierosa. Przedwcześnie postarzały, zawiedziony, bo bez żadnego ekstra dodatku do pensji, ignorowany przez polityków odmawiających mu spotkania i rozmowy. Przypadkowy bohater, o którym historia szybko zapomniała.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Świat; s. 52
Reklama