Archiwum Polityki

Prawo do śmierci

Rozmowa z Alejandro Amenábarem, hiszpańskim reżyserem, autorem filmu „W stronę morza”, który wchodzi właśnie na nasze ekrany

Ewa Cieplińska-Bertini: – Film „W stronę morza” wywołał ogromne poruszenie w Hiszpanii. Mówi się nawet, że chciał pan wywrzeć presję na władze, by wzorem Holandii i Belgii zalegalizowały prawo do godnej śmierci.

Alejandro Amenábar: –Jeszcze większe poruszenie było z pewnością pod koniec lat 90., kiedy człowiek, o którym opowiadam w filmie, Ramón Sampedro, wybrał śmierć z własnej woli. Przez trzydzieści lat był sparaliżowany wskutek wypadku, któremu uległ podczas nurkowania. Pisał prośby, także do Komisji Praw Człowieka w Strasburgu, prosząc o zgodę na eutanazję. Wszyscy mu tego prawa odmawiali.

Film został zaatakowany przez hiszpański Kościół.

Nie jestem zdziwiony. Znamy przecież stanowisko Kościoła katolickiego w sprawie eutanazji, homoseksualizmu czy aborcji. Jednak około 70 proc. Hiszpanów nie zgadza się z doktryną kościelną. Film od dnia premiery cieszy się wielką popularnością w naszych kinach. Chcę jednak wyraźnie powiedzieć – nie zamierzam nikogo namawiać do samobójstwa. Zresztą mam nadzieję, że mój film mówi sam za siebie.

Jednak opowieść o Ramónie Sampedro może być postrzegana jako głos za prawem do eutanazji.

To już jest sprawa widza, choć bynajmniej nie zamierzam ukrywać, iż moje poglądy na temat eutanazji, aborcji, praw homoseksualistów i badań nad komórkami macierzystymi są liberalne. Uważam, że w kwestiach tak istotnych władze ustawodawcze i rządy nie powinny ulegać wpływom instytucji kościelnych. Hiszpania jest przecież państwem laickim.

Fascynuje pana śmierć?

Nie. Jestem zafascynowany życiem. Jednak wiem, że wcześniej czy później przychodzi jego koniec. Ale trzeba się z tym pogodzić. Tylko wtedy będziemy mogli rozsądnie przeżyć dane nam lata, zamiast zastanawiać się, czy istnieje życie po życiu.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Kultura; s. 65
Reklama