Archiwum Polityki

Ocean potrafi się mścić

„Ławica”, powieść niemieckiego pisarza Franka Schätzinga, opowiada o wojnie wypowiedzianej nam przez oceany. Książka przez cały ubiegły rok utrzymywała się na listach bestsellerów, teraz, po zabójczym tsunami, z pewnością powróci na pierwsze miejsce.

Ludziom wydaje się, że mogą wszystko. Zbudowali broń atomową, wysadzili astronautów na Księżycu, sklonowali owcę. Ale nagle z otchłani oceanów wyłania się inteligentna forma życia i trafia nas w najczulszy punkt: w poczucie własnej wartości. Początkowo powoli, a potem coraz szybciej tracimy kontrolę nad Ziemią. Najpierw to coś z głębin mórz zatapia łodzie rybackie i statki. Potem wywołuje tsunami na Morzu Północnym i ściera norweskie Trondheim z powierzchni ziemi – ginie 150 tys. ludzi. Następnie fala zalewa połowę Europy Północnej, niszczy Nowy Jork. Teraz giną już miliony. Zmora? O wiele gorzej. Początek końca naszego świata. Oceany mszczą się za to, jak się obchodzimy z naturą.

Tak straszy „Ławica” („Der Schwarm”) Franka Schätzinga, obwołanego już niemieckim Stephenem Kingiem czy Michaelem Crichtonem. Zaś po grudniowym tsunami na Oceanie Indyjskim najpoważniejsze pisma zwracają się do niego jako do eksperta od zderzeń sił natury z egoizmem człowieka.

Akcja zaczyna się na Pacyfiku. U wybrzeża Peru rybak nie może wyciągnąć zaplątanej sieci, a gdy po nią nurkuje, atakuje go ławica złotych makreli. Przed śmiercią widzi jeszcze błękitny błysk. Równocześnie u wybrzeży Kanady znikają wieloryby, po czym wracają i atakują statki i ludzi. Z kolei u wybrzeży Australii pojawiają się masy trujących meduz.

Do tej wojny oceanu z ludzkością niebawem włącza się i Atlantyk, gdzie zamiera Golfstrom. Na Oceanie Lodowatym u wybrzeży Norwegii, przygotowując eksploatację podwodnych złóż gazu, odkryto dziwne robaki pełne bakterii żywiących się metanem. To one ściągają katastrofę, bo wgryzają się w nasyconą metanem zmarzlinę, co powoduje załamanie się szelfu i obsunięcie do morza setek kilometrów wybrzeża, a w konsekwencji – trzęsienia ziemi i gigantyczne tsunami.

Polityka 2.2005 (2486) z dnia 15.01.2005; Kultura; s. 66
Reklama