Archiwum Polityki

Prezenty dla premiera

Premier Marek Belka jest niewątpliwie jedną z najczęściej obsypywanych prezentami osób w Polsce. W ciągu ośmiu miesięcy urzędowania odebrał 122 upominki. Najczęściej były to książki (w sumie 22 pozycje) oraz nakrycia głowy (m.in. czapka angielskiego i kanadyjskiego policjanta, wojskowy beret i pilotki oraz górnicze czako z pióropuszem jako element stroju galowego górnika). Premier zebrał też sporą kolekcję statuetek, miniaturek, posążków, wazonów i pudełeczek – w tym pojemnik Miśnia od premiera Saksonii, talerz porcelanowy od ambasadora Holandii, pluszowego misia od polskiego ambasadora w Szwecji oraz dwa żubry, nosorożca i kryształowego orła od różnych polskich darczyńców.

Bardziej praktyczne upominki to łopata z napisem: „I łódzki odcinek A2 Emilia” od dyrektora oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz kielnia otrzymana z okazji podpisania aktu erekcyjnego pod budowę Terminalu 2 na warszawskim lotnisku. Premier nie nacieszył się zbyt długo oboma podarunkami, ponieważ wkrótce przekazał je na aukcję charytatywną organizowaną przez „Super Express”. Na liście prezentów znalazły się też zegarki, busola, barometr, termometr oraz akcesoria sportowe (piłka rugby, strzała od łuku Jacka Procia, lotki do badmintona, sportowy komplet olimpijski).

Do premiera trafiło także kilka piór, m.in. od prezydenta USA, oraz to, którym podpisywał traktat konstytucyjny UE w Rzymie. Kilkakrotnie szefa rządu obdarowywał były prezes PKN Orlen Zbigniew Wróbel („Komedie” Aleksandra Fredry, przekazane potem wrocławskiemu liceum, oraz szklana ramka na zdjęcie).

Premier ma prawo zachować prezenty, ale zwyczajem jest, że zostają one w Kancelarii.

Polityka 1.2005 (2485) z dnia 08.01.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama