Pod koniec roku silna złotówka, słabnący dolar i spadki cen ropy na giełdach światowych sprawiły, że na stacjach ceny paliw zmalały o kilka procent. Niestety, według analityków, z powodu noworocznej podwyżki akcyzy ceny paliw w pierwszej dekadzie stycznia powinny wzrosnąć o 10–13 gr na litrze.
Na szczęście pojawił się promyk nadziei, że PKN Orlen i inne paliwowe koncerny w tym roku będą musiały poskromić swoje apetyty i obniżyć marże (dziś 15–20 proc.). A to za sprawą sieci hipermarketów, które przy swoich centrach handlowych na potęgę zaczęły stawiać własne stacje benzynowe, gdzie można kupić tanie paliwo. – Nasze centra leżą za miastem, sprzedajemy ludziom tańsze paliwo, bez narzutów, by zrekompensować im koszty dojazdu. Nasze stacje niczym magnes przyciągają klientów – mówi Dorota Patejko, rzeczniczka z sieci Auchan, która ma już w Polsce 12 własnych stacji. Siedem ma Carrefour i przystępuje do budowy kolejnych. Za handel paliwami zabrały się też E. Leclerc, Geant i Tesco. Niewykluczone, że już za parę lat wielkie sieci handlowe przy pomocy niższych o 10–13 proc. cen podbiją rynek detalicznej dystrybucji paliw i tak jak np. w Wielkiej Brytanii będą sprzedawać blisko 30 proc. benzyn.
W Polsce, choć na razie hipermarkety mają niespełna 30 stacji, ich wpływ na rynek paliw, przynajmniej w bezpośrednim otoczeniu, jest bardzo widoczny. Najbardziej we Wrocławiu, gdzie przyjezdni kierowcy od pewnego czasu przecierają oczy ze zdziwienia widząc, że nawet na tak drogich stacja jak Orlen czy Aral ceny są dużo niższe niż w ich własnym mieście. Koncerny musiały obniżyć ceny, bo Auchan pod Wrocławiem leje ten sam rodzaj paliwa w cenie 3,29 zł za litr (cena z 29 grudnia).