Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Małysz zdjęty z baneru

Ponad setka dzieciaków z 13 klubów narciarskich z całej Polski, głównie ze Szczyrku, Wisły i Zakopanego, gdzie trenują skoki, przyjechała do Centrum Edukacji Olimpijskiej w Warszawie na inaugurację akcji pod hasłem: „Szukamy następców Adama Małysza”. Radość była wielka, gdyż główny sponsor, Grupa Lotos SA, w porozumieniu z Polskim Związkiem Narciarskim oprócz zwiedzania stolicy i ciekawego programu ufundował 50 kompletów nart, kombinezonów i kasków dla najzdolniejszych adeptów skoków narciarskich. Jakież jednak było zdziwienie, kiedy na 20 minut przed rozpoczęciem imprezy elegancki baner z nazwiskiem Małysza zastąpiono skleconym naprędce napisem: „Szukamy następców mistrza”. A przecież Adam Małysz i jego menedżer Edie Federer wyrazili uprzednio zgodę na firmowanie tej akcji. W ostatniej chwili zadzwoniła jednak żona skoczka pani Izabela Małysz i kategorycznie zażądała usunięcia nazwiska. Państwo Małyszowie prowadzą własną fundację, która wspiera sprzętem młodych skoczków, ale też dobrze wiedzą, że tego sprzętu wciąż jest mniej niż chętnych do pójścia w ślady mistrza i młodzi skoczkowie trenują na rozlatujących się deskach sprzed 20 lat. Zapomnieli też o tym, że w przeciwieństwie do pełnych profesjonalistów, którzy ponoszą całkowite koszta przygotowań, wszelkie przejazdy Adama Małysza, pobyty na zawodach, opiekę trenerską i lekarską opłaca PZN z budżetowych, a więc naszych, podatników, pieniędzy.

Polityka 1.2005 (2485) z dnia 08.01.2005; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama