+
Wydawałoby się, że po udanej reaktywacji musicalu filmowego, dzięki nowoczesnym inscenizacjom Boba Marshalla („Chicago”) i Baza Luhrmana („Moulin Rouge”) powrót do podniosłej atmosfery i nieznośnej konwencji śpiewania arii serio nie jest już możliwy. A jednak ekranizacja „Upiora w operze”, jednej z najgłośniejszych oper zasłużonego, brytyjskiego kompozytora Andrew Lloyda Webbera („Jezus Christ Superstar”, „Evita”, „Koty”), cofa nas w czasie o dobre pół wieku.
Polityka
1.2005
(2485) z dnia 08.01.2005;
Kultura;
s. 54