Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Zasiedzenie czy przemilczenie?

Sąd Najwyższy uwzględnił 21 grudnia kasację zasiedzenia Żelazowej Woli przez Towarzystwo im. Fryderyka Chopina. Potwierdził się więc mój opis tej sprawy w artykule „Jak Fryderyk w złe towarzystwo popadł” (Polityka 36/04): zasiedzenie owo orzeczono z oczywistym naruszeniem prawa, ponieważ o postępowaniu w sprawie własności trzeba powiadomić wszystkich zainteresowanych, a o tym procesie nie powiadomiono Skarbu Państwa ani resortu kultury, dzięki którym TiFC w ogóle mógł zaistnieć w tym obiekcie. Bo skąd się tam wzięło TiFC? Stąd, że to Ministerstwo Kultury ustanowiło je zarządcą. Skąd towarzystwo brało pieniądze na utrzymanie dworku? Z dotacji państwowych. Ale dyrektor TiFC zeznał, że towarzystwo „we własnym imieniu i na własny rachunek zawierało umowy dotyczące tejże nieruchomości”. To tak, jakby dziecko, które wydaje kieszonkowe od rodziców, chciało z tego powodu być właścicielem ich domu.

Przed ponownym rozpoznaniem sprawy o własność dworku trzeba jeszcze rozpatrzyć inną sprawę założoną w Sądzie Rejonowym w Sochaczewie. Chodzi o urzędowe potwierdzenie, że Skarb Państwa stał się właścicielem Żelazowej Woli w drodze tzw. przemilczenia, na podstawie dekretu z 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich. A dworek był majątkiem opuszczonym, ponieważ dwie instytucje społeczne, w których władaniu był przed wojną, przestały istnieć. Trzeba więc tym samym udowodnić, że instytucja, która dziś chce dworek zasiedzieć, miała prawo w ogóle się tam znaleźć.

Polityka 1.2005 (2485) z dnia 08.01.2005; Kultura; s. 57
Reklama