Te dwie tytułowe głowy należą do panów Patricka Carneya i Dana Auerbacha, którzy w 2001 r. założyli w Akron w stanie Ohio zespół The Black Keys. Zespół to może zbyt wiele powiedziane. Raczej garażowy duecik składający się z gitary i perkusji, czasem wzbogacany klawiszami. Do tego surowy wokal Auerbacha. Ten minimalistyczny skład wyprodukował ostatnio płytę zatytułowaną „Rubber Factory”. Ależ oni grają! Surowe, proste rockandrollowe i bluesopodobne kawałki pozbawione jakichkolwiek nowoczesnych bajerów brzmią świeżo i wręcz odkrywczo. Muzykalność tych dwóch młodzieńców może wpędzić w kompleksy wielu światowych gwiazdorów, że już nie wspomnę o naszym miniświatku muzycznym. To rockandrollowa płyta wzorcowa pokazująca, że nie wypasione, zajmowane tygodniami studia i grubą kasą opłacani producenci są wyłączną gwarancją sukcesu. Puśćcie sobie na cały regulator na przykład „Grown So Ugly”, żeby zorientować się, o co chodzi. A potem resztę, bo tu nie ma słabych momentów.
The Black Keys „Rubber Factory” Fat Possum 2004
++ dobre
+ średnie
– złe