Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Dama Pikowa

+++

Mówi się, że ta opera przynosi pecha, bo tytułowa Dama wciąż się mści za swój dramatyczny los. Warszawska premiera w Operze Narodowej była w pewnym sensie potwierdzeniem tej tezy: grający główną rolę Hermana Paweł Wunder miał chore gardło i aż żal było patrzeć i słuchać, jak się męczy. Poza tym jednak była to najlepsza w tym teatrze realizacja ostatniego roku. Mariusz TrelińskiBoris Kudlicka dokonali ogromnych zmian w stosunku do swojej poprzedniej interpretacji dzieła Czajkowskiego, której premiera odbyła się rok temu w Berlinie. Są tu chwyty znane z innych spektakli tych artystów, są elementy nie do końca przekonujące, jak obecność wielkich zdjęć rentgenowskich w scenie śmierci Hrabiny, ale są też fragmenty niezwykłej piękności, jak cały trzeci akt, rozgrywający się na kilku planach. Inna jest też nieco zawartość muzyczna warszawskiego spektaklu, na co miał wpływ dyrygent Kazimierz Kord (niezwykle udany powrót do kanału operowego).

Gorzej ze śpiewakami. Berliński spektakl był całkowicie oparty na kongenialnej pod względem dramatycznym roli Placido Domingo. My nie mamy nie tylko Dominga, ale chyba w ogóle żadnego śpiewaka, który sprostałby w pełni niezwykle trudnej roli Hermana (może kiedy Wunder wyzdrowieje, będzie lepiej, choć ewidentnie nie ma on aparycji amanta). Największą osobowością warszawskiego przedstawienia jest więc Małgorzata Walewska w przejmująco poprowadzonej roli starej Hrabiny, czyli właśnie Damy Pikowej.

Dorota Szwarcman

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 1.2005 (2485) z dnia 08.01.2005; Kultura; s. 57
Reklama