Archiwum Polityki

Reformatorzy krowiego zadka (1)

Na czterech węgłach – że luźno sparafrazuję niedawne arcydzieło Kołakowskiego – wspiera się wielkość gry zwanej piłką nożną. A są nimi: konserwatyzm, prostota, powszechność oraz metaforyczna wydolność.

Prostota polega na prostocie zasad, które sprowadzalne są do reguły, że gra się wyłącznie nogami, a też na prostocie sprzętu – grać można praktycznie wszędzie, bo wszędzie się kawałek w miarę równego placu znajdzie. Bramki można za pomocą wszystkiego, co istnieje, zamarkować; a piłka jest zabawką tak dziś dostępną, że nie ma potrzeby wzmacniać argumentacji szmacianką.

Z prostoty wynika powszechność, a planetarny zasięg tej powszechności wzmacnia skala emocji, jakie ta gra budzi.

Futbol daje ludzkości elementarną metaforę bitwy – oto znów Francuzi walczą z Anglikami, oto znów gonimy Ruskich, a przy całej istotowej prostocie tej gry jej zarazem językiem można opisać świat. Już pierwsza z brzegu banalna fraza: „Nagły przerzut z głębi pola, po którym obrona się gubi”, dogodnie opisuje liczne perypetie ludzkości, łącznie z miłosnymi.

Rdzeniem kręgowym, kręgosłupem, filarem nośnym, dzięki któremu piłka istnieje, jest jej konserwatyzm. Da się powiedzieć, że piłka jest wielka jak Kościół powszechny dzięki konserwatyzmowi, a raczej będzie wielka, jeśli nowinkom i pozornym reformom się oprze. Na razie opiera się jako tako. Nieliczne – choć dla mnie osobiście i tak zbyt liczne – zmiany przepisów, które w ostatnich dziesięcioleciach się zdarzyły, są do przyjęcia przez to, że dotknęły takich miejsc gry, w których możliwe były zwyrodnienia.

Kto pamięta Stojana Jordanowa, całymi minutami przytrzymującego piłkę w pucharowym meczu z Górnikiem w roku 1966, ten zgodzi się, że wprowadzony, między innymi przez tę skandaliczną bułgarską parodię, przepis zakazujący bramkarzowi przetrzymywanie piłki w rękach dłużej niż parę sekund był trafny, bo likwidował możliwość patologii.

Polityka 1.2005 (2485) z dnia 08.01.2005; Pilch; s. 95
Reklama