Archiwum Polityki

Drogowy dreszcz grozy

Od kilku lat na rogatkach naszych miast i wsi, często w pobliżu szkół, odpowiedzialną służbę pełnią sztuczni policjanci. Choć są jednostronni, wycięci z blachy lub sklejki i przyklejeni do atrap radiowozów, to przecież robią swoje – kierowcy mimowolnie zdejmują nogę z gazu. I o to chodzi! Są tańsi od utrzymania prawdziwych funkcjonariuszy drogówki, nie marudzą – stoją dzień i w nocy – nie żądają podwyżek, nie piją na służbie i nie biorą w łapę. Wzorowi w każdym calu. W całej Unii Europejskiej i daleko poza nią nie ma drugiej takiej formacji. Ale czy to oznacza, że grzejący się w ciepłych gabinetach policyjni komendanci mogą postępować z nimi jak z byle czym? Właśnie o te ciepłe gabinety chodzi. Nikt nie pomyślał, że ci z pierwszego frontu walki o bezpieczne drogi pracują mimo słoty, śniegu i mrozu w letnich mundurach. Jak to się mówi – do figury. Każdy kierowca, widząc w styczniu policjanta w koszuli z krótkimi rękawami, od razu pozna, że to lipa.

Dotychczasowy dreszcz grozy zamienia się, co najwyżej, w zimne dreszcze. A na tę dolegliwość Polacy znają popularną receptę – dać w gaz!

JAD

Polityka 1.2005 (2485) z dnia 08.01.2005; Fusy plusy i minusy; s. 96
Reklama