Archiwum Polityki

Gdzie jest Prezydent?

Czego chce prezydent Aleksander Kwaśniewski? Odejścia rządu Leszka Millera? Dymisji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji? Dymisji prezesa telewizji publicznej? Chce budować własną nową partię? A może chce, raz jeszcze, zostać przywódcą ugrupowania, które przed laty stworzył? Czy w ogóle sam prezydent wie, czego chce, czy też tylko wykonuje jakieś niezborne ruchy, pogłębiające ogólne zamieszanie.

Można odnieść wrażenie, że coś złego dzieje się z Aleksandrem Kwaśniewskim. Jeszcze do niedawna zdawało się, że prezydent właściwie nie popełnia błędów, znakomicie reprezentuje kraj, odpowiedzialnie nadzoruje tworzenie prawa, pilnuje konstytucji i racji stanu, a na dodatek – razem z małżonką – tworzą modelową Pierwszą Parę, cieszącą się szacunkiem i uznaniem przytłaczającej większości Polaków. I nagle coś zaczęło się psuć.

Prezydent nie ma ostatnio dobrej passy. Rozpoczyna jakieś działania i ich nie kończy, naraża się na prestiżowe porażki, po raz pierwszy cofa się przed opinią publiczną, nie zabiera głosu w ważnych sprawach, jakby się przed czymś ukrywał. Powiedział, że członkowie KRRiTV powinni podać się do dymisji. Wszyscy. Wkrótce okazało się, że tylko przez niego wysunięci. Teraz już nawet nie wiadomo, czy i ci powinni ustąpić. Wystarczyło, że jeden z nich, Włodzimierz Czarzasty, odpowiedział obcesowo prezydentowi, że „swój rozum ma”, a szef państwa wyraźnie spuścił z tonu. Może już wystarczy mu zamiana przewodniczącego Juliusza Brauna na przewodniczącą Danutę Waniek (choć w sumie nie bardzo wiadomo, dlaczego na obecnym etapie sprawy jedyną ofiarą afery Rywina miałby zostać przewodniczący Braun?).

Jakie jest stanowisko prezydenta w kwestii pozostawania Roberta Kwiatkowskiego jako prezesa telewizji? Mówi, że ta dymisja jest nieuchronna, ale niczego nie twierdzi wyraźnie, szuka okoliczności usprawiedliwiających, że obecnie dymisja to tak jak wyrok na niewinnego. Tymczasem polityczne kuluary zupełnie jawnie, i to od dawna, rozprawiają o tym, że w mediach rządzi już układ, który w dużej mierze uniezależnił się i od prezydenta, i premiera, układ, który ma swój rozum i siłę.

Na razie ów rozum podpowiada, że lepiej trzymać się bliżej premiera niż prezydenta.

Polityka 14.2003 (2395) z dnia 05.04.2003; Kraj; s. 30
Reklama