Kampanie prezydenckie to w polskich realiach najczęściej szalone spektakle, a na koniec faworyt nie zawsze wygrywa. Lepiej więc dzisiaj wstrzymać się z arbitralnymi sądami. Do maja 2025 r. jeszcze wszystko może się zmienić.
Aleksander Kwaśniewski, były prezydent RP, kończący właśnie 70 lat, o wyborach w Stanach Zjednoczonych oraz o tym, czy da się jeszcze uratować polski urząd prezydencki.
Gdyby słowa miały taką moc jak pociski, ukraińska armia już dawno defilowałaby po placu Czerwonym w Moskwie. Dlaczego sojusznicy ciągle boją się Rosji i nie wspomagają Ukraińców w wystarczającym stopniu, by uzyskali przewagę w toczącej się wojnie?
Od 1989 r. w Polsce szesnastu premierów współrządziło z sześcioma prezydentami. Kohabitacja to gra między osobistymi ambicjami, politycznym interesem a nierozwiązywalnym sporem wpisanym w naszą konstytucję.
Prezydenckie ułaskawienia wielokrotnie w przeszłości budziły kontrowersje. Wątpliwości pojawiały się w konkretnych przypadkach, ale też ogólnie wobec samej instytucji ułaskawienia. Jak to zatem było z ułaskawieniami w III RP?
„Jeśli miałbym radzić, to jest to czas prezydencki, moment, w którym Andrzej Duda może pokazać się jako arbiter, który uspokaja emocje” – mówi Aleksander Kwaśniewski, pytany, co teraz powinien zrobić Andrzej Duda.
Po raz drugi obchodzimy rocznicę rzezi wołyńskiej w czasie wojny za naszą wschodnią granicą, gdy Ukraińcy dramatycznie walczą z putinowską Rosją o swoją niepodległość, byt i przyszłość.
„Ta książka to nie jest biografia, ale jakaś summa życia” – napisał Aleksander Kwaśniewski na końcu wywiadu rzeki (pt. „Prezydent”), jakiego udzielił Aleksandrowi Kaczorowskiemu. Były prezydent przedstawia kolejne etapy swojego życia i politycznej kariery, przywołuje mnóstwo zdarzeń, tych o największej wadze, ale także anegdotycznych, opisuje wiele postaci, analizuje rzeczywistość. W tej „summie” przegląda się najnowsza historia Polski, ale i świata. Wybraliśmy początkowy fragment dotyczący wojny w Ukrainie i spotkań Kwaśniewskiego z Władimirem Putinem.
Według zapisów z 1921 r. urząd prezydenta miał skromne kompetencje. Nie brał udziału w rządzeniu krajem, tylko czuwał nad przestrzeganiem konstytucji i jako arbiter dbał o nadrzędny interes państwa. Jak to się zmieniało przez sto lat?
Po 20 latach od rozpoczęcia śledztwa w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce dowiadujemy się o jego umorzeniu. Co można było zrobić innego?