Rosja buduje koalicję zła. Dlaczego przeciw niej staje koalicja słabości? Zachód musi dorosnąć
To pytanie nieustannie padało podczas konferencji Yalta European Strategy (YES) zorganizowanej 13 i 14 września w Kijowie i odbywającej się pod hasłem „The Necessity to Win”. Najważniejsze w Ukrainie wydarzenie poświęcone bezpieczeństwu i polityce międzynarodowej, mimo ciągłych rosyjskich ataków lotniczych na stolicę i inne miasta, przyciągnęło uczestników z 30 państw. Ze strony ukraińskiej pojawili się wszyscy najważniejsi politycy, od prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i szefa jego biura, wszechmocnego Andrija Jermaka, przez premiera po ministrów, w tym nowo mianowanego Andrija Sybihę. Nie zabrakło też szefa wywiadu wojskowego Kyryła Budanowa.
Towarzystwo międzynarodowe tworzyła mieszanka aktywnych i byłych polityków, analityków, komentatorów i przedstawicieli mediów. Był więc Radosław Sikorski, obok niego Anne Applebaum, Boris Johnson, Mike Pompeo, Gabriel Attal, Aleksander Kwaśniewski, przewodniczący rady YES (konferencję organizuje Fundacja Wiktora Pinczuka), byli amerykańscy kongresmeni, niemieccy generałowie i wiele jeszcze osób o mniej i bardziej bezpośrednim wpływie na bieg spraw w polityce. Tło do postawionego na wstępie pytania tworzyły negocjacje z prezydentem Joe Bidenem w sprawie zgody na użycie broni dalekiego zasięgu do atakowania celów w głębi Rosji.
W czasie konferencji YES w Waszyngtonie gościł premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, bardziej skłonny do większej pomocy Ukrainie. Biden jednak ciągle się waha, podnosząc argument ryzyka eskalacji wojny, którym straszy Władimir Putin.