W ubiegłą środę Rosjanie o mały włos nie zabili ukraińskiego prezydenta i towarzyszącego mu w Odessie greckiego premiera.
Szwecja została członkiem NATO; żona Andrzeja Poczobuta alarmuje, że nie wie, co się z nim dzieje; wiadomo, kto atakował policję w czasie rolniczego protestu; prezydent Zełenski wyznaczył nową rolę gen. Załużnemu; na ogłaszane z pompą przez PiS inwestycje zbrojeniowe brakuje pół biliona złotych.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy do tej pory mówił o ok. 410 tys. Rosjan, którzy zostali „zlikwidowani”, co na całym świecie kojarzyło się jednoznacznie – zabici. Wołodymyr Zełenski ujawnił tymczasem, że zginęło tylko 180 tys.
Dwa lata temu Władimir Putin ogłosił rozpoczęcie „operacji specjalnej” w Ukrainie. Rozpoczęła się brutalna wojna. Ukraina jej nie wygrała, ale też nie pozwoliła wygrać Rosji. Nie przegrała, choć – jak to na wojnie – raz jest lepiej, raz gorzej. Teraz akurat jest gorzej.
Zełenski apeluje do Tuska o spotkanie dwóch rządów na granicy, marszałek Hołownia przeprasza posłankę PiS, wakacje kredytowe opóźnione, spięcie w koalicji rządzącej o aborcję, w wieku 46 lat odszedł Tomasz Komenda.
Drugie przebudzenie Europy? Konferencja monachijska pokazała, że Europa widzi ryzyko wojny z Rosją i chce się do niej przygotować. Bez Ameryki, jeśli będzie trzeba.
Rozmowa z Ołeksijem Antipowiczem, ukraińskim socjologiem, dyrektorem sondażowni Rating, o tym, co dziś dzieli prezydenta Zełenskiego i generała Załużnego, oraz co po wojnie podzieli Ukraińców.
Cały świat wzywa do stanowczej reakcji wobec Kremla. Liderzy opinii i politycy nie bawią się w eufemizmy: śmierć Aleksieja Nawalnego to według nich morderstwo na zlecenie Putina.
Stało się – prezydent Wołodymyr Zełenski zdymisjonował generała Załużnego, naczelnego dowódcę Sił Zbrojnych Ukrainy.
Gen. Ołeksandr Syrski znany jest z błyskotliwej egzekucji planów wojskowych, z umiejętności dostrzeżenia aktualnych słabości przeciwnika i sumiennego wykonywania powierzonych mu zadań. Zasłynął obroną Kijowa i blitzkriegiem pod Charkowem.