Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Trump i Putin podzielili się zadaniami? Tak to widzą Rosjanie. Plan dla Ukrainy to tylko wstęp

Władimir Putin Władimir Putin Brad Ritson / Unsplash
Przymuszając Kijów do kapitulacji, Moskwa dostała czwarty po wojnie w Czeczenii, Gruzji, aneksji Krymu i pełnoskalowej agresji na Ukrainę namacalny dowód, że wojna się opłaca i jest solidnie nagradzana.

Presja na rząd Wołodymyra Zełenskiego wydaje się bezprecedensowa ze względu na agresywny timing forsowany przez Amerykanów i fakt, że Waszyngton stawia Kijów przed faktem dokonanym. Naciska także Putin, który podczas piątkowego spotkania Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej dał do zrozumienia, że „wydarzenia takie jak te w Kupiańsku [zajętym przez rosyjskie siły] nieuchronnie powtórzą się na innych kluczowych odcinkach frontu”. Zasugerował prócz tego, że „jeśli Ukraina i Europa odmówią, Moskwa też będzie zadowolona, bo i tak osiągnie swoje cele drogą militarną”.

„Plan pokojowy” jest dziełem amerykańsko-rosyjskim. Został opracowany przez specjalnego wysłannika Trumpa Steve’a Witkoffa, sekretarza stanu Marca Rubia i zięcia Trumpa Jareda Kushnera. Witkoff konsultował się z rosyjskim wysłannikiem Kiriłłem Dmitriewem. Potem odbyły się rozmowy z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Rustemem Umierowem, a na biurko Zełenskiego plan trafił za sprawą sekretarza armii USA Dana Driscolla.

W 28 punktach dokument określa warunki kapitulacji Ukrainy. Jego zapisy uderzają również w NATO, Unię Europejską i bezpieczeństwo Polski. Zyskuje Rosja, choć musi się podzielić profitami z USA.

Czytaj też: Czy Rosjanie żartują? Pakt Dmitriew–Witkoff: omawiamy punkt po punkcie

Plan kapitulacji Ukrainy

Kreml na pewno zyskałby czas na przygotowanie się do kolejnej agresji. Bo jest jasne, że do niej dojdzie. Przymuszając Kijów do kapitulacji, Moskwa dostała czwarty po wojnie w Czeczenii (1999), Gruzji (2008), aneksji Krymu (2014) i pełnoskalowej agresji na Ukrainę (2022) namacalny dowód, że wojna się opłaca i jest solidnie nagradzana, a nie karana.

Reklama