Pierwszy od roku szczyt przywódców supermocarstw przyniósł porozumienia tylko w dwóch sprawach.
Xi z Bidenem gawędzili podczas spaceru po ogrodach Filoli, dawnej siedziby kalifornijskiego potentata wydobycia złota. Dyskutowali cztery godziny, co na tym szczeblu jest całkiem długim dystansem. Padły konkretne zobowiązania.
Wyniki ostatnich wyborów stanowych w USA są korzystne dla zwolenników prawa do aborcji i niepokojące dla Republikanów. Posępne nastroje wśród Demokratów nieco się poprawiły.
Najnowsze sondaże, ponure dla Joe Bidena, budzą niepokój Demokratów. Dlaczego Donald Trump umocnił się w stanach swingujących? Od najbliższych wyborów w USA dzieli nas równo rok.
W zeszłym tygodniu rzecznik Białego Domu John Kirby oświadczył, że USA „nie będą wyznaczały Izraelowi żadnych czerwonych linii”, a kilka dni później Joe Biden mówi, że jednak potrzebna jest „przerwa” w walkach. Co kryje się za tą zmianą tonu?
W wystąpieniu Joe Bidena nie znalazł się jednoznaczny apel do izraelskiej armii o powściągliwość w rozprawie z terrorystami ani tym bardziej wezwanie do zawieszenia broni. Ale inaczej jego słowa interpretują kraje arabskie.
Stany Zjednoczone mają najwięcej powodów, aby z przerażeniem śledzić wojnę Hamasu z Izraelem.
Zachód i Ukraina potrzebują nowej mobilizacji sił, pieniędzy i uzbrojenia, bo impet poprzedniego wzmożenia wyczerpał się, zanim przyniósł efekty. Niestety nie widać kandydata na lidera ani strategii.
Wojna jest pewna. W ostatnich dekadach mieliśmy już kilka konfliktów Izraela z Hamasem, Hezbollahem czy Syryjczykami, ale kontekst międzynarodowy czyni obecną wojnę wydarzeniem bardziej znaczącym i o konsekwencjach, które przerosną wszystkie zaangażowane strony.
Płot na południowej granicy to sztandarowy punkt programu Donalda Trumpa, a Joe Biden w swojej kampanii obiecywał, że nie pozwoli „na budowę choćby jednej stopy muru”. Dlaczego zmienił zdanie?