Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Winni wszyscy, tylko nie ona. „107 dni” Kamali Harris: tu widzi przyczyny swojej porażki

Kamala Harris Kamala Harris Facebook
U Demokratów trwa wiwisekcja klęski w wyborach prezydenckich. Najnowsza książka Kamali Harris niczego jednak do tej sprawy nie wnosi – prócz dowodu ignorowania własnych pomyłek.

Ta prawidłowość jest już tak powszechna, że dawno przestała śmieszyć, a zaczęła przerażać. Po raz kolejny mamy bowiem do czynienia z osobą ze świecznika liberalnej czy lewicowej polityki, która poniosła dotkliwą, choć całkowicie możliwą do uniknięcia porażkę – i po czasie wciąż nie patrzy dalej niż na czubek własnego nosa. 23 września na amerykańskim rynku ukazała się książka o wiele mówiącym tytule „107 dni”. Trudno ją nazwać autobiografią, bo takową Harris już wydała, zresztą sezon na takie publikacje w USA przypada zwykle na kampanie. Teraz, kiedy autorytarny buldożer Donalda Trumpa przetacza się przez kolejne miasta, stany i instytucje rządu federalnego, a pierwsza szansa na realną zmianę przy urnie dopiero za rok, szerokiego tekstu nie byłoby sensu publikować. Inaczej jest z „107 dniami”, które, jak wskazuje tytuł, opisują szokująco krótką, nieudaną walkę Harris o prezydenturę.

Fragmenty książki opublikowały liczne amerykańskie media, w tym „The Atlantic” i „Vanity Fair”. Z kronikarskiego obowiązku trzeba przyznać, że jest napisana naprawdę nieźle. Wartki, konkretny, precyzyjny język, krótkie zdania, na pozór analityczny ton. Wszystko to zdradza przeszłość, w której sposób komunikacji był nie tylko narzędziem, ale też strategią dochodzenia do celów i sukcesów.

Harris, prawniczka, była prokurator stanowa w Kalifornii, prowadzi w swojej książce wywód niczym argumentację na sali sądowej. Problem w tym, że relatywnie dobra forma jest opakowaniem dla banalnej, oderwanej od rzeczywistości treści. O ile czyta się to naprawdę przyjemnie, o tyle już merytoryczna zawartość „107 dni” miejscami autentycznie przypomina fabułę innej publikacji złożonej z trzycyfrowej liczby i słowa „dni”.

Reklama