Archiwum Polityki

Bóg z Bushem

Historia osądzi go po żniwie irackim. Nasz Lech Wałęsa, dobry katolik, nosi w klapie plakietkę z Matką Boską, Bush junior, dobry protestant, zawierzył Jezusowi. A skoro duchowa przemiana George’a Busha była możliwa, to możliwa jest także przebudowa całego świata. Więc do dzieła.

W połowie lat 80. przeżył religijne nawrócenie. Bez tego przełomu w życiu osobistym nie odważyłby się sięgnąć po najwyższy urząd w najpotężniejszym państwie świata. Tak twierdzi obecny prezydent Stanów Zjednoczonych i kto chce lepiej zrozumieć jego politykę, powinien to wziąć pod uwagę, bo Bush junior traktuje religię śmiertelnie poważnie.

Z tym nawróceniem było tak. Słynny kaznodzieja Billy Graham, zaprzyjaźniony z rodziną Bushów, przyjechał ich odwiedzić. Bush młodszy miał już wtedy, bagatela, prawie czterdziestkę, dwoje dzieci i problem alkoholowy. Przyglądał się, jak pastor modli się w kościele, a potem słuchał, jak siedząc przy kominku odpowiada na pytania. „Zawsze byłem religijny – wyznaje Bush – chodziłem do kościoła, uczyłem nawet w szkółce niedzielnej i służyłem do ołtarza. Ale w tamten weekend spędzony z Grahamem moja wiara nabrała na nowo sensu”.

Bush zaczął regularnie czytać Biblię, chodził na zebrania poświęcone jej studiowaniu. Wraz z żoną Laurą – oboje należą do Kościoła metodystów – uczestniczył w kursach małżeńskich poświęconych między innymi wychowaniu dzieci. Od jednego z duchownych dostał w prezencie Biblię podzieloną na 365 codziennych czytań. I czytał – jak kiedyś szósty (1825–1829) prezydent USA John Quincy Adams (nawiasem mówiąc, przeciwnik przyłączenia Teksasu do republiki amerykańskiej) – tyle że poliglota Adams co jakiś czas zmieniał Biblię z angielskiej na francuską lub grecką. Bush nie jest intelektualistą, co bezlitośnie wytykają mu jego przeciwnicy w USA i gdzie indziej. Ale im więcej krąży kawałów o prostaku Bushu, tym silniej zwierają się wokół niego szeregi jego zwolenników. Poważne braki w erudycji, błędy językowe, dawne ciągoty do ostrego picia – to wszystko zaskarbia mu sympatię milionów wyborców z podobnymi kłopotami.

Polityka 13.2003 (2394) z dnia 29.03.2003; Temat tygodnia; s. 24
Reklama