Archiwum Polityki

Nie zarzucajmy tej siatki

W szkole różnorodność jest istotną wartością, a monolit ciężarem

Ministerstwo Edukacji i większość sejmowej komisji edukacji chce narzucić szkołom niepublicznym tę samą „siatkę godzin”, która obowiązuje w szkołach publicznych. Uczniowie szkół niepublicznych byliby wówczas kształceni niemal tak samo jak wszyscy pozostali. Byłby to zapewne faktyczny koniec oświaty niepublicznej i pluralizmu w oświacie. Zapewne koniec autorskich programów i nowatorskich metod. Koniec wielu dodatkowych przedmiotów, których wprowadzenie jest w niepublicznych szkołach możliwe między innymi dlatego, że w mniejszych grupach, przy większym wysiłku nauczycieli, dzięki nowocześniejszym metodom uczniowie szybciej poznają minimum programowe, a zaoszczędzony czas przeznaczają na zdobywanie wiedzy, której nie oferuje oświata państwowa.

Korzyści z lepszego nauczania odnoszą najpierw ci, którzy się więcej nauczą. Ale nie tylko oni. Każdy ma pożytek z tego, że część społeczeństwa jest lepiej, wszechstronniej i różnorodniej wykształcona. Korzystamy na wyższych podatkach, które lepiej wykształceni Polacy płacą dzięki zawodowym sukcesom, i na tym, że dzięki pluralizmowi oświaty nowe pokolenie jest wykształcone bardziej różnorodnie. Bo w ponowoczesnym świecie różnorodność jest istotną wartością, a monolit ciężarem. Pluralizm niesie rozwój, a urawniłowka zastój. Tego minister Łybacka i jej sojusznicy zdają się nie rozumieć reprezentując absurdalny pogląd, że biurokraci z Warszawy są w stanie szczegółowo ustalić sposób nauczania najlepszy dla wszystkich polskich uczniów i szkół.

Polityka 9.2003 (2390) z dnia 01.03.2003; Komentarze; s. 17
Reklama