Wodróżnieniu od badaczy ewolucji gatunków czy historyków, którym za źródła wiedzy o przeszłości muszą wystarczyć skamieniałości albo pożółkłe dokumenty, kosmologowie mogą dziś zobaczyć zdarzenia, które miały miejsce w odległej przeszłości, nawet u początków istnienia Wszechświata. Nie ma w tym nic niezwykłego. Światło rozchodzi się ze skończoną prędkością (300 tys. km/s) i dlatego Księżyc widzimy taki, jaki był nieco ponad sekundę temu, Słońce jakie było 8 minut temu, a gwiazdy widoczne gołym okiem pokazują nam swe oblicze sprzed kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, bo tyle czasu potrzebuje wysłane przez nie światło, by dotrzeć do nas. Odległe galaktyki i kwazary widzimy w stanie sprzed setek milionów, a nawet sprzed miliardów lat.
Najstarszym „światłem” we Wszechświecie jest promieniowanie elektromagnetyczne o długościach fal w zakresie od ułamka milimetra do kilkudziesięciu centymetrów. To mikrofalowe promieniowanie pochodzi z pierwotnego, bardzo gorącego i gęstego stanu, od jakiego Wszechświat rozpoczął swą ewolucję w momencie Wielkiego Wybuchu przed kilkunastu miliardami lat. Wszechświat był wtedy tak gęsty i tak gorący, że światło i cząstki materii wzajemnie się w siebie przekształcały. Ekspansja kosmosu (obserwowana jako zjawisko ucieczki galaktyk – oddalania się z prędkościami tym większymi im dalej od siebie się znajdują) spowodowała, że kosmiczna plazma stygła i rozrzedzała się. Po 300 tys. lat Wszechświat był na tyle rozrzedzony i chłodny, że cząstki światła (fotony) mogły poruszać się bez przeszkód ze strony atomów, by po 13,7 mld lat trafić do detektora sondy kosmicznej WMAP (Wilkinson Microwave Anisotropy Probe), która je zarejestrowała.