Archiwum Polityki

Arbiter na gwizdek

Lada dzień ruszy polska liga piłkarska i wśród wielu innych powróci problem sędziowania. Drukarz! – bo drukuje, fałszuje wyniki meczów – to tylko łagodniejsze z wyzwisk pod adresem piłkarskich sędziów, którzy nagminnie posądzani są o przekupność. Czy słusznie?

Na kurs sędziowania najlepiej zapisać się w młodym wieku, by mieć czas na rozpęd i zbieranie niezbędnych doświadczeń. Nabór prowadzony przez okręgowe związki piłki nożnej odbywa się każdej jesieni zaraz po zakończeniu pierwszej rundy ligowej. Przez kilka miesięcy, po kilka godzin w tygodniu kursanci uczą się zasad gry, boiskowych znaków, wkuwają teorię. Udział w kursie to niedroga impreza, zaledwie 150 zł.

Nie bój się ryzyka

Sędziowie nie ukrywają, że egzamin to formalność. Reguły gry, badania lekarskie, test wytrzymałościowy. Jeśli ktoś chce zdać – zda. Schody zaczynają się potem. Sędziego trzeba przecież sprawdzić w akcji. – Nie ma człowieka, którego nie rusza trema. Sędzia musi się przyzwyczaić do emocji, do rytmu gry, do atmosfery – mówi Wit Żelazko, członek Kolegium Sędziów PZPN.

Świeżo upieczony sędzia najpierw sędziuje najmłodszym, potem juniorom, starszym juniorom, aż dochodzi do seniorów najniższej ligi. Tutaj atmosfera wokół sędziego jest już gęsta. Dla wielu mniej odpornych psychicznie – za gęsta. Mecze prowadzi tylko jeden sędzia, bez liniowych. Od razu staje się on wrogiem kibiców i piłkarzy obu drużyn. Błędne bądź niekorzystne dla miejscowych decyzje są tym niebezpieczniejsze, że widowni od boiska nie oddziela żadne ogrodzenie. Bywa, że kibice grożą młodemu sędziemu spaleniem samochodu, pobiciem, porwaniem rodziny.

Przed trzema laty po meczu juniorów na warszawskiej Gwardii pobito Jacka Granata, początkującego sędziego, dziś polskiego arbitra numer jeden. – Sprawców złapano, wygrałem sprawę w sądzie – opowiada Granat.

Sędziów bije się także w pierwszej lidze. I to nie zawsze biją kibice – pod tym względem PZPN wprowadza coraz wyższe wymagania wobec klubów – numerowane siedzenia, monitoring.

Polityka 9.2003 (2390) z dnia 01.03.2003; Społeczeństwo; s. 93
Reklama