Archiwum Polityki

Słowo o wyprawie Wiktora

Kremlowi nie wyszło. Wybory prezydenckie miały utrwalić polityczno-gospodarcze status quo. Prezydent Putin bez ceregieli namaścił osobiście Wiktora Janukowycza jako właściwego przywódcę bratniej Ukrainy. Czego zabrakło w tym planie rozgrywki ukraińskiej, to wyobraźni. Kreml uwierzył, że całkowicie panuje nad sytuacją. Nie wzięto pod uwagę wariantu awarii – szkolny błąd rządów, które uwierzyły we własną potęgę.

Podobny błąd popełniła ekipa prezydenta Kuczmy. To trochę trudniej zrozumieć, bo powinna lepiej orientować się w sytuacji. Widocznie czytano nie te tajne raporty, które należało. Z błędnej diagnozy wyciągnięto błędne wnioski. Błąd diagnozy polegał na tym, że uznano, iż szyte grubymi nićmi fałszerstwo wyborcze nie wzbudzi większych protestów niż nadużycia w Białorusi. Błędne wnioski były zaś takie, że protesty nie wymkną się spod kontroli.

Teraz jest już za późno na odrobienie strat. Obóz Wiktora Juszczenki zdobył moralną przewagę. Ma międzynarodowe poparcie polityczne i sympatię światowej opinii publicznej. Rosja zarzuca Zachodowi, że sprowokował „demokrację uliczną” w Kijowie, by sprawdzić siłę wpływów politycznych Moskwy w proradzieckiej Europie Wschodniej. Zamiast potraktować wydarzenia ukraińskie jako okazję do przemyślenia swojej polityki w tym regionie, Rosja kontratakuje. Woli rozwijać teorię spisku i prowokować secesję Ukrainy południowo-wschodniej, niż przyznać się do błędu. Podobną politykę prowadzi na Kaukazie, wspierając siły destabilizacji.

W konfrontacji na Ukrainie ważniejsze niż personalia są pryncypia. Magia sprawiedliwej rewolucji nie powinna przesłaniać analizy politycznej. To fakt, że zwycięstwo obozu Juszczenki zmieni geopolitykę Europy Wschodniej. Ale faktem jest także, że zachodni sprzymierzeńcy obozu Juszczenki, w tym Polska, zaciągnęli bardzo poważne zobowiązania wobec państwa i narodu ukraińskiego.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Komentarze; s. 19
Reklama