Archiwum Polityki

Trafiony, uwalony

Mętna i aferalna rzeczywistość doprowadziła do wykształcenia specjalnego aferalnego języka jej opisu. W mediach karierę robią osobliwe konstrukcje słowne. Nazwijmy je: uwalacze. Są pożyteczne, niestety, często tak samo niejasne jak zjawiska, które opisują.

W polskim życiu towarzysko bankietowo-biznesowo-politycznym nic nie jest do końca takie, jakim się wydaje. Okryte mrokiem są prawdziwe intencje uczestników, motywy ich działań, a często także same działania, które wychodzą na jaw dopiero dzięki specjalnej komisji śledczej, tajnej notatce agenta lub stenogramom z podsłuchów. Okazuje się wtedy, że obok oficjalnego życia politycznego uprawianego przed kamerami telewizyjnymi tętni drugie alternatywne życie – na bankietach, pokładach prywatnych samolotów oraz podczas poufnych rozmów, na początku których obowiązkowo wyłącza się telefony komórkowe, a następnie wyjmuje z nich baterie.

Aby tę rozdwojoną, pozbawioną wyrazistego konturu rzeczywistości opisać, nazwać ją, używa się specjalnego języka opartego na słowach uwalaczach (w języku dziennikarskim zwanych także ujebywaczami). – To swoisty metajęzyk zbudowany na eufemizmach w sensie prawnym i czasem ocierający się o insynuację. Używa się go wtedy, gdy istnieją poszlaki do łączenia pewnych ludzi z pewnymi zdarzeniami lub innymi ludźmi. Gdy dziennikarz czuje, że takie związki zachodzą, ale albo nie ma możliwości dotarcia do twardych faktów, albo zdobył wiedzę operacyjną policji, z której nie może skorzystać wprost, ucieka się do pisania aluzyjnego – wyjaśnia znany adwokat Jerzy Naumann.

Kto się z czym kojarzy

Uwalacze pozwalają w bezpieczny sposób przypisać osoby powszechnie znane do jakiegoś niejasnego zdarzenia lub aktualnie opisywanej afery. Dzięki uwalaczom następuje wstępny, zgrubny opis działań bohatera. Jego rola zostaje częściowo odsłonięta, zasygnalizowana lub przynajmniej dana do zrozumienia.

Do najlżejszych konstrukcji uwalających należy słówko „kojarzyć”. Z faktu, że kogoś „kojarzy się” z kimś lub czymś lub że ten ktoś jest z kimś lub czymś „kojarzony”, nie musi wynikać nic poważnego, ale to niewątpliwy sygnał alarmowy.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Kraj; s. 34
Reklama