Bogdan Toczyłowski, 56-letni rolnik z Pentowa pod Tykocinem na Podlasiu, błogosławi pewną letnią burzę, która sprawiła, że na terenie jego gospodarstwa osiedliły się bociany. – Huragan połamał drzewa tak, że z ziemi sterczały tylko kikuty. Na wiosnę zleciały się boćki, które zaczęły wić na nich gniazda. Tego roku w obejściu było ich 20 – mówi Toczyłowski, który dzięki ekologom z Północnopodlaskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (PTOP) zamiast uprawiać ziemię, para się agroturystyką.
Przyrodnicy stworzyli w Pentowie Europejską Wioskę Bocianią i zainwestowali w jego gospodarstwo ćwierć miliona złotych. Za te pieniądze zbudowali m.in. wieże obserwacyjne i platformy pod kolejne gniazda; zamontowali przydomową ekologiczną oczyszczalnię ścieków i przywieźli kilka koni. Zamiast siać i orać, gospodarz dba, by ptakom nie zabrakło żab i myszy. W praktyce sprowadza się to do koszenia i wypasania 30-hektarowej łąki. Pentowo stało się znane – co roku przyjeżdża tu prawie 10 tys. turystów. Opłatę za wstęp (2 zł) pobiera wprawdzie PTOP, ale zarabia również gospodarz: wynajmuje pokoje, sprzedaje piwo, organizuje przejażdżki konne i kuligi. Żartuje, że teraz nawet go stać, by polecieć za swoimi boćkami do ciepłych krajów. To rzadki u nas przykład nowoczesnego podejścia do ochrony środowiska. Polega ono nie na tworzeniu kolejnych ścisłych rezerwatów, lecz na inwestowaniu w przyrodę. Korzystają na tym nie tylko zagrożone gatunki roślin i zwierząt, lecz również żyjący obok nich człowiek.
Wzmocnić dach pod bocianem
Do tej pory zarabianie na przyrodzie kojarzyło się raczej z wycinaniem lasów. Pobieranie opłat za wstęp do leśnych parków przeciętnemu turyście wydaje się czymś głęboko niesprawiedliwym.