Archiwum Polityki

Spokojnie, to tylko populiści

Na kilkanaście godzin przed wyjazdem na Ukrainę, w środę 24 listopada, Lech Wałęsa był gościem Salonu „Polityki” w krakowskim klubie Pod Jaszczurami. Przy ogromnej frekwencji (przybyła także z prośbą o poparcie grupa młodzieży ukraińskiej) b. prezydent wyjaśniał cel swej wizyty: nie jadę popierać konkretnych kandydatów, jadę, bo solidaryzuję się z walką o demokrację, o sprawiedliwość i prawo do uczciwych wyborów – mówił i przywoływał stan wojenny w Polsce, który zahamował reformy i głęboko na dziesięciolecia podzielił społeczeństwo. Trzeba zrobić wszystko, by Ukraina nie musiała tego doświadczać.

Spotkanie zdominowały jednak sprawy polskie, zwłaszcza ocena 15 lat III Rzeczypospolitej i ocena klasy politycznej, a także oczywiście pytanie o ewentualne kandydowanie Wałęsy w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. W tej ostatniej kwestii Lech Wałęsa wydaje się mieć opinię wyrobioną. Powiedział, że może liczyć na 2 proc. poparcia, nie zamierza kandydować, gdyż nie interesuje go posada, ale ewentualne sprawy do załatwienia (zaznaczał, że gdyby na poważnie stawał problem zmiany konstytucji i wprowadzenia systemu prezydenckiego, może by jednak powalczył). Nie wierzy w zwycięstwo któregokolwiek z obecnych kandydatów, uważa, że przy obecnych nastrojach niechętnych partiom politycznym jest miejsce na kandydata niezależnego, spoza partyjnych układów. Wzorem takiego kandydata mógłby być rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll.

Wałęsa unikał oceny obecnych partii i możliwych koalicji (najlepszą partią jest ta, która jeszcze nie powstała – mówił), przewidywał jednak, że teraz nadchodzi czas demagogów i populistów. Wszystkie ugrupowania sięgają po takie hasła, walczą na personalia, teczki, przecieki, gdyż nie są przygotowane do rozwiązywania problemów gospodarczych, które w dużym stopniu zależą od integracji europejskiej i postępów globalizacji.

Polityka 49.2004 (2481) z dnia 04.12.2004; Salon Polityki; s. 101
Reklama