Archiwum Polityki

Co się rusza przy Bushu

Po wyborze na drugą kadencję prezydent George Bush odnowił swoją ekipę wymieniając już połowę rządu. Usunięto głośnych i cichych dysydentów, bo Bush lubi porządek i jednoznaczność. Są nowi ludzie, ale na nową politykę się nie zanosi.

Zwłaszcza ci, którzy oczekują korekty kursu polityki zagranicznej prezydenta – musieli się rozczarować. Zmiany komentuje się w Waszyngtonie jako umocnienie pozycji twardogłowych. Ale jak w istocie wpłyną na dalsze poczynania Ameryki na arenie międzynarodowej?

Amerykańscy prezydenci często korzystają z reelekcji, by przez roszady personalne zacząć do nowa. W 1996 r. Bill Clinton wymienił większość zespołu kierującego polityką międzynarodową i obronną. Z okazji ponownego wyboru można się pozbyć uciążliwego balastu, którego nie wypadało wyrzucać po drodze. Niektórzy odchodzą sami, ułatwiając prezydentowi zadanie.

Bush zwolnił już sześcioro z 15 sekretarzy departamentów (po naszemu: ministrów poszczególnych resortów). Większość z nich stanowili szefowie resortów krajowych, gospodarczych i społecznych, jak pani minister rolnictwa Ann Veneman czy minister edukacji Rod Paige. Nic państwu nie mówią ich nazwiska? Nic dziwnego; sami Amerykanie zwykle niewiele o nich wiedzą. Większość ministrów krajowych nie ma bowiem istotnego znaczenia – rola rządu federalnego jest w USA coraz bardziej ograniczona w gospodarce, a pieniądze rozdaje Kongres.

Jako politycznie ważną warto tylko wspomnieć rezygnację prokuratora generalnego (ministra sprawiedliwości) Johna Ashcrofta, który odszedł z powodu „pogarszającego się stanu zdrowia”. Ashcroft, ultrakonserwatysta z Koalicji Chrześcijańskiej, który kazał zasłaniać części intymne na posągach i powiedział, że przeciwnicy ustaw antyterrorystycznych pomagają wrogowi, stanowił dla opozycji łatwy cel. Zastąpił go Alberto Gonzales, pierwszy Latynos na tym stanowisku.

Jako radca prawny Białego Domu był swego rodzaju Falandyszem Busha – opracowywał memoranda uzasadniające bezterminowe przetrzymywanie podejrzanych o terroryzm w bazie Guantanamo i próbował usprawiedliwiać stosowanie tortur w Abu Ghraib.

Polityka 48.2004 (2480) z dnia 27.11.2004; Świat; s. 54
Reklama