Trzy lata temu pan Rafał założył fanklub Elvisa Presleya: – Razem z kolegą dojrzewaliśmy do tego długo. Jakieś trzydzieści lat. Dziś fanklub Raised On Rock wydaje elvisowy kwartalnik, zaś pan Rafał, z zawodu policjant po studiach z zakresu resocjalizacji, przyznaje, że najważniejsze jest poczucie więzi, bo przecież pod wpływem Króla jest zarówno pewien malarz z Poznania, który, jak twierdzi, odbywa regularne spotkania z Elvisem, jak i siedmioletnia wnuczka doświadczonej elvisofanki. Jak na fana ze starej szkoły przystało, Rafał ma w swoich zbiorach rzeczy wyjątkowe. – To na przykład taka płytka, którą dołączano w Stanach, w jednym mieście i jednym kinie, do biletów na seans filmowy. Z tego, co wiem, w Polsce są dwie takie płyty.
Rezerwaty dla paleofanów pozostały. Ale w świecie zdominowanym przez indywidualną ekspresję głos takich wspólnot brzmi niczym śpiew Elvisa. Pieśń przeszłości.
Ania jest w drugiej klasie gimnazjum. Słucha hip-hopu, bo słuchają tego wszyscy, ale tak naprawdę lubi Edytę Górniak. Bo też różni się od tej spsiałej muzyki blokowisk, nie chodzi w siermiężnej bluzie z kapturem, ma gust, jest piękna, a w wyniosłości swojej niedostępna, a poza tym potrafi śpiewać i jako jedyna – co prawda lata temu już to było – zaistniała w Eurowizji, czyli na Zachodzie.
Ania ma fotos z autografem wokalistki. Nie taki wystany gdzieś na koncercie czy w sklepie płytowym, ale ściągnięty z Internetu. Za to w dobrej rozdzielczości. Kilka dni temu Edyta zlikwidowała swoją oficjalną stronę i tym gestem – w sumie wirtualnym – rozstała się ze swoimi fanami. – Szkoda mi jej, naprawdę fajna była – mówi niepocieszona gimnazjalistka.