Archiwum Polityki

IV RP czy IV PR?

Pomimo potknięć w Sejmie to PiS bez wątpienia sprawuje teraz rząd dusz w narodzie. Sprawność, jaką wykazują politycy na polu public relations, uprawnia do wniosku, że nawet jeśli nie nastała IV RP, to już mamy IV PR. Ale jak długo da się jechać tylko na PR?

Głębokie zaskoczenie, jakie rysowało się na twarzach polityków PiS po nieudanych głosowaniach nad becikowym i nowelizacją ustawy samorządowej, może świadczyć, że PiS sam uwierzył we własną propagandę, iż jest ugrupowaniem wyjątkowym, z definicji zwycięskim, które ma pod kontrolą wrogów, przyjaciół i elektorat.

Ale to prawda – PiS i rząd Kazimierza Marcinkiewicza to nowa jakość medialna i rzec można – promocyjna. Politycznej zmianie towarzyszą ciekawe zabiegi socjotechniczne, które powodują, że popularność rządzącej partii po wyborach znacząco wzrosła, a Marcinkiewicz staje się najbardziej popularnym polskim politykiem. Trzeba przyznać, że poprzednie ekipy rządzące nie miały na tym polu tyle cierpliwości. Wiele kwestii było społeczeństwu narzucanych bez tłumaczenia, na zasadzie: tak trzeba, takie są wymogi transformacji, rynkowej gospodarki, akcesu do Unii Europejskiej. Poprzednie rządy nie dbały właściwie o public relations. Słaby kontakt ze społeczeństwem mieli premierzy: milczący Pawlak, często arogancki Cimoszewicz, nieco zagubiony Buzek czy znikający Belka. Za to Marcinkiewicz z rozmowy z narodem zrobił swoją główną specjalność.

Premier i jego ministrowie znaleźli idealne medium do przekazywania swoich przemyśleń i koncepcji. Radio Maryja i TV Trwam są tak cenne dla polityków PiS nie tyle z uwagi na osobę ojca Tadeusza Rydzyka, co na formy publicystyczne uprawiane w tych stacjach. Tylko tam politycy mogą przez dwie, trzy godziny mówić to, co chcą, nie napastowani przez dziennikarzy, którzy ciepło się uśmiechają i kiwają ze zrozumieniem głowami. Z życzliwą, jednorodną politycznie publicznością i targetem przy odbiornikach. Pytania zadawane przez słuchaczy tylko uprzejmie naprowadzają na kolejne cenne wątki, jakie gość zamierzał i tak poruszyć.

Polityka 1.2006 (2536) z dnia 07.01.2006; Temat tygodnia; s. 24
Reklama