Szacuje się, że w 2001 r. sprzedano na całym świecie 7 proc. mniej płyt audio niż rok wcześniej. W ubiegłym roku globalna sprzedaż spadła jeszcze o 11 proc. Tę lukę wypełniły z nawiązką pirackie płyty, których rynek w Polsce ocenia się na ponad 40 proc. Jacek Pleban z firmy fonograficznej BMG Poland uważa, że w przypadku polskiej muzyki skala piractwa może sięgać nawet 60 proc. Producenci winią za ten stan rzeczy Internet i cieszące się dużą popularnością systemy wymiany plików mp3. Ale nie tylko. Rynek sprzedaży płyt psują coraz popularniejsze i coraz tańsze nagrywarki płyt CD oraz darmowa muzyka dołączana do czasopism.
U nas głównym winowajcą są tanie pirackie płyty, które hurtowo zalewają Stadion X-lecia w Warszawie. Związek Producentów Audio Video (ZPAV) naliczył na koronie stadionu 380 stoisk tylko z płytami CD. Szacuje się, że każdego dnia sprzedaje się tam 10–15 tys. płyt, głównie z Ukrainy, pirackiego zagłębia. W USA winą za spadek sprzedaży płyt obwinia się głównie internetowe systemy wymiany plików. To zjawisko upowszechnia się zresztą na całym świecie. Ludzie chcą mieć przebój, który jest aktualnie na topie, a on zwykle od razu jest dostępny w Internecie.
Bardzo często zdarza się, że płyta w pirackim obiegu pojawia się wcześniej niż w oficjalnej sprzedaży. W ubiegłym roku zespół Wilki zapowiedział wydanie nowego krążka z „Baśką”, wielkim przebojem sezonu. Promocja szła w najlepsze, „Baśka” grana w radiostacjach podobała się coraz bardziej. Zespół postanowił maksymalnie ograniczyć grono osób, które miały dostęp do nowego materiału. Andrzej Kozłowski z Grupy Antypirackiej utworzonej przez ZPAV, który opowiada tę historię, mówi, że piraci czuli pieniądze przechodzące im koło nosa i wściekali się, że nie mogą zdobyć tego utworu.