Archiwum Polityki

Po co do PO?

W rytm rosnących notowań w sondażach do Platformy Obywatelskiej garną się kandydaci na członków. Nowi ludzie zmieniają wizerunek ugrupowania. Dotąd elitarne, inteligenckie, zyskuje swojski, prowincjonalny rys. Już niedługo Platforma może być inną partią niż ta, którą założyło trzech tenorów.

WŁęcznej pod Lublinem 35-letni Paweł Ciężki pracuje jako handlowiec polskiego oddziału międzynarodowej firmy. Przemierza wschodnią Polskę, by sprzedać zabezpieczenia kątowe, profile nośne i ergonomiczne poręcze. Można powiedzieć, że ma ciężko. Ale marzy o tym, by odmienić swój los. Szkoli się medialnie – studiuje zaocznie dziennikarstwo, a w swoim miasteczku założył koło PO. Jest w nim sąsiadka, radny powiatowy, przyszły szwagier, kolega ze szkoły i daleki kuzyn. Ciężki myśli o zrobieniu kariery: – Chciałbym być kimś w polityce – wyznaje szczerze. Doświadczeni działacze mówią o takim stanie ducha, że to pierwszy partyjny etap, polegający na zauroczeniu organizacją: wszystko jest nowe, piękne, dookoła wspaniali ludzie i znane twarze, aż chce się żyć i działać. Potem jest etap drugi: no dobrze, działam, ale co z tego wynika? Kim będę? Radnym, wójtem, burmistrzem, posłem, ministrem, a może premierem?

Takie pytanie jeszcze kilka miesięcy temu byłoby niestosowne. Platforma Obywatelska, partia wielkomiejska, ugrupowanie klasy wyższej i średniej, miała swoich ludzi – tych, którzy ją zakładali. Twarze Platformy obywatel z prowincji łatwo mógł rozpoznać. Niestety, jedynie w telewizorze. Platforma była konserwatywna jak Maciej Płażyński, liberalna jak Donald Tusk, z salonowymi manierami Olechowskiego. Jej profil pokazywały badania elektoratu: ludzi z dużych miast, młodych, wykształconych, zarabiających więcej niż krajowa średnia.

Szturm i zalew

W warstwie programowej, choć całościowy program tej partii dopiero się tworzy, PO przypominała szacowany na 3–4 proc. poparcia Kongres Liberalno-Demokratyczny. Taka partia antypopulistyczna, głosząca niepopularne, liberalne hasła o potrzebie zaciskania pasa, nie mogła liczyć ani na oszałamiające wyniki w sondażach, ani na masowy zaciąg chętnych do zasilenia szeregów.

Polityka 10.2004 (2442) z dnia 06.03.2004; Kraj; s. 28
Reklama