Archiwum Polityki

Czas trzydziestolatków

Niespodzianką nie było samo zwycięstwo Wojciecha Olejniczaka w wyborach na stanowisko przewodniczącego SLD, ale skala wygranej. Marek Dyduch, mimo wielkiej kampanii propagandowej i zakulisowych układów z grupą sojuszowych baronów, przegrał bardzo wyraźnie, uzyskując aż 120 głosów mniej niż jego 31-letni kontrkandydat. Po miesiącach wahań i poszukiwań SLD zdecydował, że pora rzeczywiście postawić na nowe twarze i oddać kierownictwo w ręce nowego pokolenia. Sekretarzem generalnym partii został Grzegorz Napieralski, który podobnie jak Olejniczak ledwie przekroczył trzydziesty rok życia i też nie ma żadnego związku z PZPR.

Te miesiące wahań kosztowały jednak SLD bardzo dużo. Włodzimierz Cimoszewicz zrezygnował z prezydenckiego startu i to jest zapewne strata dla lewicy największa. Marek Borowski umocnił swoją pozycję, a także pozycję swego ugrupowania. Notowania SLD nie poprawiły się, a w samej partii zaczynały brać górę nastroje mocno nostalgiczne – powrotu do PRL (czego przejawem stało się lansowanie Adama Gierka jako kandydata do prezydentury) oraz do lewicowości rozumianej głównie jako dzielenie biedy i sprzeciw wobec szalejącego jakoby liberalizmu. Wybór Wojciecha Olejniczaka tych nastrojów nie niweluje, ale bardzo je osłabia.

Podczas konwencji zostały bardzo ograniczone, a być może nawet skończyły się, nie tylko rządy dawnego aparatu, jeszcze rodem z PZPR. Przeważył też nurt lewicowości „blairowskiej”, dla której ważny jest wzrost gospodarczy, zmniejszanie bezrobocia, a nie rozdawanie zasiłków. W tym sensie ojcami chrzestnymi wyboru Olejniczaka byli zarówno Leszek Miller, który bronił swojej polityki gospodarczej, w tym obniżki podatku CIT, Jacek Piechota, minister gospodarki uchodzący w SLD za jednego z największych liberałów, jak i Aleksander Kwaśniewski, który przez lata przeprowadzał postkomunistyczną formację do nowej rzeczywistości politycznej i gospodarczej.

Polityka 22.2005 (2506) z dnia 04.06.2005; Komentarze; s. 17
Reklama