Pierwszym przegranym tej błyskawicznej kampanii okazał się Edmund Stoiber. Premier Bawarii od miesięcy miał nadzieję na rewanż za 2002 r., kiedy to Schröder w ostatniej minucie ukradł mu zwycięstwo, uzyskując zaledwie 6 tys. głosów więcej. Teraz jednak nie ma nominacji obu partii chadeckich, CDU i CSU, na kandydata na kanclerza. Gdyby rząd Schrödera-Fischera jeszcze przez kilka miesięcy pomiotał się bezsilnie w sieci, mógłby ją dostać, ponieważ przewodnicząca CDU Angela Merkel ma w partii silnych oponentów.
Wobecnej kampanii nie chodzi jednak o personalia.
W ciągu czterech miesięcy Republika Federalna musi się wymyślić na nowo, dać władzę zupełnie nowej formacji, zerwać z tradycyjnym myśleniem o sobie i gospodarce. To jest naprawdę trzęsienie ziemi: jego skutkiem jest polityczne Götterdämmerung – zmierzch bogów Pokolenia’68 (z lewej i prawej). A także koniec tradycyjnych ideologii socjalnych, które przez ponad pół wieku stanowiły solidny fundament zachodniej Bundesrepubliki, jej „społecznej gospodarki rynkowej”, „cudu gospodarczego” i wysokiego bezpieczeństwa socjalnego.
Niemcy zachodnie zdawały się wytęsknionym modelem na przyszłość. Miały niemal magiczną siłę przyciągania na wschodzie. A zjednoczenie wydawało się w 1990 r. ekonomicznym spacerkiem. Piętnaście lat później nastroje są minorowe, wzrost gospodarczy – minimalny, choć coś się rusza – w pierwszych miesiącach tego roku skok jest wyraźny, 4 proc. To dzięki eksportowi, bo w kraju popyt blokuje sceptycyzm konsumentów. RFN ma oficjalnie 5,2 mln bezrobotnych, nieoficjalnie – jak oceniają eksperci – około 7 mln, rozgrzebane reformy, które miały uelastycznić system socjalny i rynek pracy, oraz dziurę budżetową – 15 mld euro, niskie – w europejskich badaniach porównawczych PISA – notowania systemu oświaty itd.