Jacek Żakowski: – Rozumie ksiądz biskup, co to jest pojednanie?
Abp Józef Życiński:– Staram się rozumieć.
Jak je ksiądz biskup rozumie?
Jako dążenie do budowania duchowej jedności, mimo wcześniejszych ran, poprzez szukanie tych ważnych wartości, które nas łączą, i przez to mogą służyć budowaniu wspólnego jutra, wolnego od urazów i uprzedzeń.
A pamięć?
Pamięć trzeba zachowywać i jednocześnie oczyszczać.
Jak ludzie mogą oczyszczać swoją pamięć?
Jedni przez skruchę, inni przez przebaczenie. Osobiście jestem przeciwko przebaczaniu na kredyt, a zwłaszcza przeciwko ściganiu kogoś z przebaczeniem. Jest to bowiem spektakularny folklor, który ma niewiele wspólnego z pojednaniem.
Ściganie z przebaczeniem to dociskanie: „Przebaczże mu, przebacz”?
Nie, to mówienie „przebaczam”, kiedy druga strona w ogóle nie chce uznać swojej winy.
Górnik z Wujka, który przyjechał do Jaruzelskiego?
Z jego strony to był piękny gest. Natomiast czy generał Jaruzelski będzie potrafił szczerze nazwać swoją winę, to już inna sprawa.
A co powinien zrobić, żeby abp Życiński uznał, że zareagował właściwie?
Powinien odejść od sloganów, np. o groźbie wojny domowej w 1981 r., i ujawnić gorzką prawdę, którą miał obowiązek znać. Na przykład o produkowaniu fałszywek, które o rok opóźniły przyznanie Nobla Wałęsie. Nikt z generałów nie zdobył się na elementarne „przepraszam” z tego powodu. Oni ciągle kręcą. Nawet przy sprawie ojca Hejmy wychodzą na jaw żenujące szczegóły. W najbliższym otoczeniu papieża osaczano ludzi i usiłowano wyszukiwać haki – choćby na abp.