Archiwum Polityki

Cepem w Belkę

Orlenowska komisja śledcza postanowiła złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Marka Belkę. Premier podobno skłamał twierdząc, że nie współpracował z SB. Tak przynajmniej uważa czterech członków tego gremium (Giertych, Wassermann, Macierewicz, Grzesik), które ostatnio ostro zajęło się lustracją zamiast pisać sprawozdanie z kilkunastu miesięcy prac, co jest podstawowym obowiązkiem komisji. Wniosek o kolejną polityczną awanturę przeszedł dzięki temu, że przewodniczący Aumiller z Unii Pracy, jakby nie było koalicjant premiera, nie miał zdania w sprawie i wstrzymał się od głosu (czy przewodniczący w jakiejś sprawie w ogóle ma własne zdanie?), a poseł Miodowicz wstrzymując się demonstrował swą niechęć do głosowania popierając w gruncie rzeczy Giertycha.

Ta gra ma swoją długą historię. Najpierw za pomocą plotek na temat teczki Marka Belki wypychano go ze stanowiska wicepremiera i ministra finansów z rządu Leszka Millera. Potem, gdy Belkę prezydent wysunął jako kandydata na premiera, rzecz rozgrywał w sejmowych kuluarach Mariusz Łapiński. Wreszcie do tej kompanii dołączył Roman Giertych z trójką kolegów lustratorów.

Ujawnienie jej zawartości przez prezesa IPN będzie kolejnym etapem dzikiej lustracji Marka Belki, która oczywiście niczego nie wyjaśni i niewielu do czegoś przekona. Kto tam wie, co to jest instrukcja wyjazdowa, którą premier, co sam przyznaje, podpisał, a co zobowiązanie do współpracy? Jak w ogóle rozumieć współpracę? Nikt już nie pamięta lub pamiętać nie chce, że Trybunał Konstytucyjny, zajmując się zgodnością ustawy lustracyjnej z konstytucją, wyraźnie opisał, co należy rozumieć pod pojęciem współpracy. Dziś każdy tworzy własne, dla siebie wygodne, definicje. Nikt nie słucha głosu rzecznika praw obywatelskich prof.

Polityka 25.2005 (2509) z dnia 25.06.2005; Komentarze; s. 20
Reklama