Archiwum Polityki

Brytyjski napór, francuski opór

Jeszcze dobrze nie przetrawiliśmy niepowodzeń europejskiej konstytucji i fiaska rokowań budżetowych, a już przystępujący do przewodniczenia Unii Europejskiej Tony Blair (Londyn przewodzi Unii w II półroczu 2005 r.) wygłosił piękne przemówienie programowe w parlamencie UE w Luksemburgu. Zaproponował, by Europa podjęła odważnie debatę na temat swej przyszłości, gdyż Unia – po prawie 50 latach istnienia – „musi przejść odnowę”, lepiej dostosować się do świata. Blair słusznie skrytykował obłędny spór między zwolennikami Europy „socjalnej” i Europy „liberalnej”. Co to za model socjalny – pytał – który dopuszcza 20-milionowe bezrobocie w Europie, ma wydajność niższą niż w USA i dopuszcza do tego, by Indie kształciły więcej naukowców niż kraje Unii, a Chiny szybciej zwiększały nakłady na prace badawcze i rozwojowe? Jak możemy – pyta Blair – przeznaczać 40 proc. budżetu Unii na rolnictwo, jeśli rolnictwo daje tylko 2 proc. dochodu narodowego? No i rzeczywiście, nie sposób nie zastanawiać się nad tymi pytaniami i nie przyklasnąć idei „odnowy” Unii, do której ledwie się dodrapaliśmy.

Na początek jednak trzeba poczynić dwie uwagi. Zdroworozsądkowe pytania o problem bezrobocia, wartość badań naukowych i trudności rolnictwa – to jeszcze nie wizja odnowy, a w każdym razie nie żaden konkretny program harmonijnej współpracy 25 państw członkowskich, dziś mocno pokłóconych, zdezorientowanych, niepewnych przyszłości. Jak Blair zamierza przełamywać opór francuski i niechęć niemiecką? Uwaga druga. Lepsze jest wrogiem dobrego. Obecny program, a konkretnie perspektywa budżetowa jest w miarę dopracowana, zaś złote myśli o przyszłości – za dużo na rolnictwo, za mało na naukę – mogą przynieść Polsce konkretny uszczerbek, bo w stosunku do rolnictwa istnieje program wypłat, a w stosunku do nauki – nie.

Polityka 26.2005 (2510) z dnia 02.07.2005; Komentarze; s. 17
Reklama