Archiwum Polityki

Szczęśliwa trzynastka

Nie żebyśmy byli przesądni. Ale fakt, iż będziemy wręczać Paszporty „Polityki” po raz trzynasty, postawił całą redakcję w stan szczególnie podwyższonej gotowości i koncentracji. Na szczęście odbyło się bez wpadek, a uroczystość w stołecznym Teatrze Polskim – zdaniem licznych obserwatorów – przebiegła wyjątkowo okazale, co zresztą śledzić można było na żywo w Programie II TVP.

Paszporty „Polityki” to bodaj jedyny tego typu dokument w świecie, którego otrzymanie nie wiąże się z opłatami, a nawet – wręcz przeciwnie – jego posiadacz staje się bogatszy o 10 tys. zł. W tym roku grono szczęśliwych właścicieli Paszportów, będących – jak zaznaczył na gali naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński – certyfikatem przekraczania artystycznych granic, poszerzyło się o kolejne nazwiska. I jak zwykle zwycięzcy wybrani przez Kapitułę Nagrody z grona 18 nominowanych nie kryli na scenie wzruszenia i radości, choć swe uczucia wyrażali na różne sposoby. Marek Krajewski (literatura), jak na filologa klasycznego przystało, wygłosił krótką mowę piękną, nienaganną polszczyzną, co z pewnością musiało spodobać się obecnemu na uroczystości prof. Jerzemu Bralczykowi. Rafał Blechacz (muzyka) przywołał ducha Fryderyka Chopina, Marcin Chichy i Igor Pudło z popularnego już w Europie duetu Skalpel zapewnili, że nie mają zamiaru opuszczać kraju, zaś Robert Kuśmirowski (sztuki wizualne) odegrał na scenie malutki performance. A ponieważ znany jest z umiejętności tworzenia perfekcyjnych imitacji (od biletów autobusowych po wagony kolejowe), Jerzy Baczyński nie mógł odmówić sobie pytania, czy byłby w stanie podrobić nasz Paszport. „W 15 minut” – zapewnił Kuśmirowski, choć my i tak wiemy, że jest on nie do podrobienia.

Ale zdecydowanie najwięcej emocji towarzyszyło wyróżnieniu kontrowersyjnego reżysera teatralnego Jerzego Klaty. Podczas ogłaszania werdyktu obok burzliwych oklasków słyszeć można było także gwizdy, co jest chyba najlepszym świadectwem tego, że mimo upływających lat nie ulegliśmy pokusie tzw. wyborów bezpiecznych. Nawiasem mówiąc, sam nagrodzony dolał oliwy do ognia. Przemawiając z telebimu do zebranych i do telewidzów (prowadził w Starym Teatrze próbę i nie mógł przyjechać na uroczystość) na koniec prowokacyjnie ogłosił, iż „wszystkim teatralnym wujom chciałby posłać dwa nagie krzyżackie miecze”, kończąc wystąpienie takim samym gestem, jakim starożytni Rzymianie posyłali na śmierć gladiatorów.

Polityka 3.2006 (2538) z dnia 21.01.2006; Kultura; s. 62
Reklama