Archiwum Polityki

Indeks moich braków

Kiedy Marcin Król zaproponował mi, bym napisał felieton o spisie treści „ResPubliki”, poczułem przypływ finezji. Poczułem się jak młody Brahms, któremu Schumann podaje akord do rozwinięcia, albo jak Lubański, któremu Szołtysik podaje piłkę. O lekkości! O lekkości myśli, ducha, idei! Gadaliśmy przez telefon, ale tym bardziej było widać to, co niewidzialne: Obu nas z Królem niebywałe wyrafinowanie wzięło w posiadanie, rozumieliśmy się w lot, rzucona przezeń myśl, nuta, piłka, idea była nie z tej ziemi, frunęła przez przestworza i nie spadała, a my byliśmy jak ona: wysoko ponad światem.

Cóż tam felieton – myślałem sobie, błogo przeszyty jasnym promieniem inspiracji – w tak finezyjnej, tak pozornie formalnie błahej, a istotowo niesłychanie gęstej sprawie jak spis treści kwartalnika „ResPublica Nowa” za lata 1999–2005 – ja nie felieton, ja obszerny esej ogłoszę. A może nawet cykl esejów. I trwały pospołu lekkość, finezja, euforia i zachwyt. Trwały aż do momentu, kiedy zawierający spis treści za lata 1999–2005, a pierwszy tegoroczny numer „ResPubliki Nowej” do mnie doszedł. Otwarłem, jąłem pozycja po pozycji studiować – i poległem. Inna rzecz: nie pierwszy raz poległem pod ciężarem własnej lekkości. Nie pierwszy raz własna finezja wcisnęła mnie w glebę.

Ach oczywiście nie poległem dlatego, by spis treść „ResPubliki” okazał się za słaby, za mało inspirujacy, za mało kombinatorycznie wydolny. Przeciwnie: spis treści „RPN” jest – jeśli można tak powiedzieć – dobry. Należy się temu spisowi wysoka nota, jest on inspirujący i pod każdym jednym kreacyjnym względem wydolny. I nie dlatego poległem, by pomysł Marcina Króla należał do kategorii tych znakomitych pomysłów, które zawsze będą lepsze, finezyjniejsze i figlarniejsze od swych ucieleśnień.

Polityka 3.2006 (2538) z dnia 21.01.2006; Pilch; s. 91
Reklama