Archiwum Polityki

Ministrowie z cienia

W piątek 13 stycznia Rada Krajowa PO pozna szykowany przez zarząd partii gabinet cieni. Rada nie będzie go zatwierdzać, jedynie przyjmie do wiadomości. Wyznaczeni „ministrowie” będą recenzować aktualnych szefów resortów, ale nie mają automatycznie zagwarantowanych funkcji w ewentualnym rządzie Platformy. Gabinet ma tworzyć 16 sekretariatów, czyli tyle, ile jest obecnie resortów, a w ich skład mają wchodzić parlamentarzyści PO i eksperci.

Władze PO dopiero w połowie tygodnia mają obsadzić resorty gospodarcze. Przewijają się nazwiska Zbigniewa Chlebowskiego, który miałby odpowiadać za finanse, i Adama Szejnfelda jako kandydata na gospodarkę. Hanna Gronkiewicz-Waltz miałaby się zająć Skarbem Państwa, ale to też nie do końca pewne, ponieważ w razie wiosennych wyborów w stolicy poświęci się przede wszystkim kampanii wyborczej.

Prawie pewnymi kandydatami na cienie ministrów są więc: Bronisław Komorowski (sprawy zagraniczne), Bogdan Zdrojewski (obrona narodowa), Marek Biernacki (sprawy wewnętrzne), Cezary Grabarczyk (sprawiedliwość), Tadeusz Jarmuziewicz (infrastruktura), Ewa Kopacz (zdrowie), Krystyna Szumilas (edukacja) i Mirosław Drzewiecki (sport). Pojawiały się też nazwiska Jana Olbrychta, który miał zająć się rozwojem regionalnym, i Jacka Saryusza-Wolskiego, ale obaj politycy są eurodeputowanymi, co praktycznie uniemożliwia im pracę w kraju. Zespołem ma kierować Jan Rokita, ale nie będzie formalnie określany premierem, by ponownie nie kusić złego losu. Pomysł z gabinetem cieni wzięty jest z tradycji anglosaskiej i ma sens raczej w systemach dwupartyjnych, kiedy wiadomo, że w razie porażki rządzącego ugrupowania władzę przejmuje jedyny konkurent. W wielopartyjnej Polsce koncepcja ta wydaje się nieco na wyrost.

Polityka 2.2006 (2537) z dnia 14.01.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama