Archiwum Polityki

Premier zaklina liczby

Kazimierz Marcinkiewicz wierzy w słowa. Pod koniec listopada ub.r., w apogeum sporów o utrzymanie obniżonej akcyzy na paliwa, premier ostro skarcił kontrolowane przez państwo koncerny PKN Orlen i Lotos za pazerność i windowanie marż. W końcu rząd Marka Belki, obniżając akcyzę i tym samym narażając się Unii, chciał spadku cen detalicznych, a nie wzrostu zysków producentów benzyny. Nowa władza chciała tego samego. I krytyka, o dziwo, pomogła. Koncerny, a zwłaszcza ich spółki kontrolujące stacje, wyraźnie powściągnęły finansowe apetyty. Inna sprawa, że staniała też ropa i w sumie ceny na stacjach spadły.

Zachęcony sukcesem premier w minionym tygodniu wykonał więc następny ruch. Tym razem poszło o umacniającą się szybko złotówkę, która zmniejsza opłacalność tak ważnego dla wzrostu gospodarki eksportu. „Nie mówię o tym z radością i uśmiechem na ustach – powiedział na konferencji prasowej Marcinkiewicz – ale z troską”. I dodał, że złoty między 3,90 a 4,00 za euro byłby dla polskiej gospodarki dużo lepszy. Tym razem reakcja rynku walutowego na interwencję szefa rządu nie była imponująca. Analitycy zgodnie ocenili, że po tych słowach złoty, twardy ostatnio jak stal, osłabł o... 1 grosz, a po kilku godzinach znowu zaczął się umacniać. Skoro międzynarodowy rynek, w przeciwieństwie do prezesów państwowych spółek, oczekiwaniami premiera aż tak bardzo się nie przejmuje, to Marcinkiewiczowi pozostały już tylko kolejne perswazje wobec Rady Polityki Pieniężnej, żeby przestała aż tak bardzo martwić się o inflację i obniżyła jednak stopy. Politycy PiS mówią teraz RPP wprost: nie przytniecie stóp procentowych (ich duży spadek rzeczywiście najpewniej osłabiłby złotówkę), to was rozwiążemy.

Polityka 2.2006 (2537) z dnia 14.01.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama