Archiwum Polityki

Proboszcz dobrze obsadzony

Ksiądz Stanisław Bartmiński wie, że telewizja ma większy zasięg niż ambona. Dlatego zgodził się współpracować z twórcami serialu „Plebania”. W ten sposób Krasiczyn stał się Tulczynem, a problemy polskiej prowincji nie są wydumane.

Parafię krasiczyńską pod wezwaniem św. Marcina ks. Stanisław Bartmiński objął w sierpniu 1970 r. – Stwarzając świat, Bóg wyznaczył każdemu jakieś zadanie. Mnie powierzył rolę proboszcza – mówi Bartmiński. To, że będzie najsłynniejszym polskim proboszczem, nigdy jednak ks. Bartmińskiemu przez głowę nie przeszło. Ale to tylko dowód, że zamysły Boskie są niezbadane.

Ledwie postawił walizki na plebanii w Krasiczynie, parafię nawiedził słynny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej wędrujący po kraju, wtedy zresztą – po „aresztowaniu” przez władze – jako puste ramy. Z Krasiczyna miał udać się do Olszan, gdzie dawna cerkiew została zamieniona na kościół. – Długo zastanawiałem się nad słowami pożegnania obrazu. Postanowiłem przypomnieć o przelanej na pograniczu krwi polskiej i ukraińskiej i ogłosić, że poczytuję sobie za zadanie, żeby budować tutaj zgodę – opowiada proboszcz.

Wtedy o pojednaniu nikt nie ważył się wspominać, bo Ukrainiec to był rezun i bandyta. I innowierca, oczywiście. – Tymczasem między rzymskim i greckim obrządkiem nie ma różnic dogmatycznych. To tylko nacjonalizmy przekładają się na sprawy religijne, powstaje samonapędzająca się machina nienawiści – odkrywa proboszcz przyczyny nietolerancji i waśni. Znał je dobrze, bo urodził się i wychował w Przemyślu. Tu przeżył wkroczenie Armii Czerwonej 17 września 1939 r. i klimaty akcji Wisła – powojennej pacyfikacji wsi ukraińskich w Polsce.

Krzyż Pojednania

Jego wuj ks. Florian Zając odsiadywał we Wronkach ciężki wyrok za antykomunizm. Bartmiński też postanowił sprzeciwić się władzy, która wojowała z Kościołem. Do seminarium trafił bardziej z powodu buntu i przekory niż z powołania w czystej postaci.

Polityka 4.2006 (2539) z dnia 28.01.2006; Społeczeństwo; s. 84
Reklama