Na posiedzeniu Rady Naczelnej PPS 21 grudnia 1922 r. na wniosek Ignacego Daszyńskiego postanowiono powołać Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego, które miało prowadzić działalność oświatową w środowiskach robotniczych. Nazwa nawiązywała do tradycji założonego w 1898 r. w Galicji Towarzystwa Uniwersytetu Ludowego im. A. Mickiewicza. Powoływane w Europie, szczególnie w Skandynawii, organizacje zajmujące się oświatą dorosłych często nazywały się uniwersytetami, co nie miało nic wspólnego z podszywaniem się pod szkolnictwo wyższe.
W Polsce wiedza o nich była znikoma, skoro minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Józef Mikułowski-Pomorski, któremu poseł Adam Pragier zaniósł statut TUR, był „bardzo zdziwiony tym pomysłem; nigdy w życiu nie słyszał o uniwersytetach robotniczych. Rozumiał, że idzie o jakąś dziwaczną szkołę typu akademickiego, do której tak słuchacze jak profesorowie byliby przyjmowani bez żadnych kwalifikacji. Musiałem mu – wspominał Pragier – długo tłumaczyć, co to takiego są uniwersytety ludowe”.
„Lud bez szkół to motłoch”
TUR został powołany 23 stycznia 1923 r. Część z zaproszonych osób, wśród nich wybitny socjolog Ludwik Krzywicki, nie przyszła na zebranie, ale później brali czynny udział w pracach TUR.
Przewodniczącym Zarządu Głównego został Ignacy Daszyński, który będzie tę funkcję sprawował aż do 1934 r. (ciężko schorowany zmarł w 1936 r.). Jego prawą ręką jako sekretarz generalny TUR był senator Stefan Kopciński. Bardzo to ciekawa, choć zapomniana postać.
Urodzony w 1878 r. na Kielecczyźnie, w rodzinie inteligenckiej, był o 12 lat młodszy od Daszyńskiego. Z wykształcenia lekarz psychiatra miał spore, jak na swój wiek, sukcesy zawodowe, ale medycynę porzucił. Z całą energią, a miał jej wiele, zaangażował się w działalność oświatową.