Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Partia silna jak TUR

Przedwojenna PPS, licząc najwyżej 30 tys. członków, zdobywała w wyborach ponad milion głosów. Popularność zjednywały jej liczne „przybudówki partyjne” zajmujące się budową osiedli, zakładaniem domów kultury, organizowaniem sportu i turystyki, a przede wszystkim szerzeniem oświaty – jak założone dokładnie 80 lat temu Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego, czyli TUR.

Na posiedzeniu Rady Naczelnej PPS 21 grudnia 1922 r. na wniosek Ignacego Daszyńskiego postanowiono powołać Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego, które miało prowadzić działalność oświatową w środowiskach robotniczych. Nazwa nawiązywała do tradycji założonego w 1898 r. w Galicji Towarzystwa Uniwersytetu Ludowego im. A. Mickiewicza. Powoływane w Europie, szczególnie w Skandynawii, organizacje zajmujące się oświatą dorosłych często nazywały się uniwersytetami, co nie miało nic wspólnego z podszywaniem się pod szkolnictwo wyższe.

W Polsce wiedza o nich była znikoma, skoro minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Józef Mikułowski-Pomorski, któremu poseł Adam Pragier zaniósł statut TUR, był „bardzo zdziwiony tym pomysłem; nigdy w życiu nie słyszał o uniwersytetach robotniczych. Rozumiał, że idzie o jakąś dziwaczną szkołę typu akademickiego, do której tak słuchacze jak profesorowie byliby przyjmowani bez żadnych kwalifikacji. Musiałem mu – wspominał Pragier – długo tłumaczyć, co to takiego są uniwersytety ludowe”.

„Lud bez szkół to motłoch”

TUR został powołany 23 stycznia 1923 r. Część z zaproszonych osób, wśród nich wybitny socjolog Ludwik Krzywicki, nie przyszła na zebranie, ale później brali czynny udział w pracach TUR.

Przewodniczącym Zarządu Głównego został Ignacy Daszyński, który będzie tę funkcję sprawował aż do 1934 r. (ciężko schorowany zmarł w 1936 r.). Jego prawą ręką jako sekretarz generalny TUR był senator Stefan Kopciński. Bardzo to ciekawa, choć zapomniana postać.

Urodzony w 1878 r. na Kielecczyźnie, w rodzinie inteligenckiej, był o 12 lat młodszy od Daszyńskiego. Z wykształcenia lekarz psychiatra miał spore, jak na swój wiek, sukcesy zawodowe, ale medycynę porzucił. Z całą energią, a miał jej wiele, zaangażował się w działalność oświatową.

Polityka 3.2003 (2384) z dnia 18.01.2003; Historia; s. 70
Reklama