Archiwum Polityki

Utopijny potop

Do wielkich katastrof zaczynamy się przyzwyczajać – geolodzy odkrywają ich coraz więcej w historii Ziemi. Bywa i tak, że niektóre trzeba odwoływać...

Jednym z najdziwniejszych mórz na kuli ziemskiej jest Morze Czarne. Jego wody na pozór kipią życiem, łowi się tutaj sporo gatunków ryb – między innymi słynne „byczki w tomacie”, które były podstawową konserwą rybną minionej epoki. Ale nie warto zapuszczać sieci głębiej niż kilkadziesiąt metrów – prawie na pewno niczego się nie złapie. Poczynając od 230 m rozciąga się strefa śmierci – słona, zatruta siarkowodorem i związkami mineralnymi, zupełnie pozbawiona tlenu woda; prawdziwe czarne odmęty, w których wytrzymać mogą tylko bakterie beztlenowe.

Ten dwupoziomowy układ wód jest skutkiem budowy geologicznej zbiornika: Morze Czarne to w rzeczywistości ogromne jezioro, co prawda w środkowej części głębokie na ponad 1000 m, ale połączone ze światowym systemem oceanów tylko wąską cieśniną Bosfor. Do tego jeziora spływają wielkie rzeki Europy: Dunaj, Don, Dniepr, Dniestr przynosząc słodką wodę, która, jako lżejsza, utrzymuje się nad warstwą wody słonej, prawie się z nią nie mieszając. To blokuje dopływ tlenu do wód dennych, praktycznie izoluje je od atmosfery, uniemożliwiając rozwój życia opartego na tlenie.

Skąd się zatem wzięła woda słona? Jeśli przyjrzeć się Bosforowi – uchu igielnemu, przez które Morze Czarne kontaktuje się z resztą świata, to okazuje się, że przez ten ciasny przesmyk nadmiar prawie słodkich wód powierzchniowych Morza Czarnego wypływa do Morza Śródziemnego, natomiast dołem cieśniny – w drugą stronę – wślizgują się cięższe, słone wody z Morza Śródziemnego. Tak więc przez Bosfor dwa prądy płyną w przeciwne strony. Układ taki nie jest niczym nadzwyczajnym – podobnie funkcjonuje Gibraltar, nasze cieśniny bałtyckie i wiele innych połączeń mórz wewnętrznych.

Czy Noe pływał po Morzu Czarnym?

Polityka 3.2003 (2384) z dnia 18.01.2003; Nauka; s. 72
Reklama