Bohaterowie musicalu, aby wyrazić rozpierające ich emocje, tańczą. W komedii sensacyjnej „Mr. & Mrs. Smith” tytułowa para małżeńska, aby rozładować napięcie, zaczyna do siebie strzelać. Angelina Jolie pewnie naciska spust i zręcznie rzuca nożami. Natomiast Brad Pitt z wdziękiem obsługuje wyrzutnie rakiet i ręczne moździerze. W szczególnie dramatycznych momentach kamera koncentruje się na perłowym uzębieniu Angeliny Jolie oraz pasjonującej grze jej zmysłowych warg. Dla równowagi, w następnym ujęciu, zawsze można podziwiać nerwowo pulsującą, mocno zaciśniętą szczękę Pitta. Bywają też niespodzianki, np. nieoczekiwanie najpierw ukazuje się spięta twardym grymasem twarz gwiazdora, a dopiero potem kusząco-rozbrajający uśmiech seksbomby. Wkoło trup ściele się gęsto, wybuchają śmiercionośne pociski, z hukiem roztrzaskują się windy, walą się ściany i śmigają wysadzone w powietrze samochody, a oni patrzą sobie głęboko w oczy i czułym gestem odbezpieczają broń. I tak w kółko, przez bite dwie godziny. Reżyserowi tego arcydzieła, niejakiemu Dougowi Limanowi, komiksowy scenariusz o zawodowych mordercach, którzy otrzymali zlecenie zabicia siebie nawzajem, był potrzebny tylko po to, by uzasadnić angaż najseksowniejszych hollywoodzkich gwiazd. Gwiazdy istotnie nie schodzą z ekranu ani na sekundę, co w zasadzie powinno wystarczyć za rekomendację. Oraz wytłumaczenie dzikiego sukcesu tej pustej i tępej jak pneumatyczny młot komercji.
Polityka
29.2005
(2513) z dnia 23.07.2005;
Kultura;
s. 50
Reklama