To właśnie specjalizacja podpowiada autorowi równie jasną co krzycząco uproszczoną odpowiedź: Nowa technologia, informacyjno-robotyzacyjna rewolucja ma być sprawczą przyczyną nie tylko grożącego nam masowego bezrobocia w przyszłości, ale i bezskuteczności walki z nim już obecnie.
Byłoby pół biedy, gdyby autor odnosił swe wywody wyłącznie do krajów technologicznie najbardziej zaawansowanych, choć i wtedy nie uniknąłby uproszczenia. Odnosi jednak tę swoją koncepcję do współczesnej Polski. Dziwię się jego argumentacji, bo w innych swych publikacjach ujawnił duże oczytanie i realistyczne postrzeganie wielu aspektów współczesnego świata.
Czy autora nie zastanawiają następujące cztery fakty?
• W trzytomowym dziele Manuela Castellsa („The information age: economy, society, culture”) znajdujemy podsumowanie ponad dwudziestu badań poświęconych zależności dynamiki zatrudnienia od dynamiki upowszechniania nowych technologii. Badania te nie potwierdzają tezy o większym bezrobociu w gospodarkach najbardziej nowoczesnych ani też o takiej tendencji. Nic więc dziwnego, że Castells poświęca osławionej książce Jeremiego Rifkina („Koniec pracy”) oraz podobnym publikacjom Adama Schaffa tylko jeden przypis, dziwiąc się, że publikacje te cieszą się popularnością.
• Rifkina łatwo usprawiedliwić, gdyż pisał swą książkę wówczas, gdy wymienione tu kraje cierpiały na masowe bezrobocie. Gdy jednak przyglądamy się statystyce obecnego bezrobocia, dostrzegamy zdumiewające zjawisko: kraje, które w rankingach nowoczesności (gospodarek opartych na wiedzy) zajmują czołowe miejsca, mają zaledwie kilku- lub nawet paroprocentowe bezrobocie. Tak się rzecz ma ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Holandią, a przede wszystkim z krajami skandynawskimi (o tych ostatnich za chwilę).