Archiwum Polityki

Pogoń za cieniem

Na dwa miesiące przed wyborami przyszła koalicja nie rozmawia jeszcze o składzie przyszłego rządu. Temat już dziś wydaje się drażliwy. Ale przymiarki nie ustają.

W sejmowych kuluarach coraz głośniej powtarzany jest dowcip: Do kiedy Rokita będzie premierem? Odpowiedź: Do wyborów!

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że lider Platformy Obywatelskiej i niezłomny śledczy z komisji w sprawie Rywina jest absolutnym pewniakiem na stanowisko szefa rządu. Do przyszłej funkcji przygotowywał się jak pilny uczeń, który staranne odrabia lekcje. Powołał w partii zespoły problemowe, złożone najczęściej z wyższych urzędników państwowych, których nazwiska trzymane są w tajemnicy, głównie ze względu na obawę o reakcje ich obecnych pracodawców. Spotykał się z nimi, zamawiał ekspertyzy. Zdobywał wiedzę o państwie. Jednak od kilku miesięcy PiS w sondażach zaczął przeganiać Platformę, a umowa między przyszłymi koalicjantami jest bezlitosna: premiera ma ten, kto wygrywa wybory. Czyli właściwie kto?

Gdzie jest premier?

Złośliwy los wskazuje na razie na Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, który jednak zapewne zaszczytu odmówi, bo osłabiłby tym szansę brata w wyborach prezydenckich. Prezesi Tusk i Kaczyński rozpoczną więc poszukiwania poza gronem faworytów. PiS już sugeruje, że tekę premiera mógłby otrzymać ktoś z kierownictwa partii: Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski, Marek Jurek.

Jednak znający braci Kaczyńskich nie wierzą w taki obrót sprawy. Naruszyłby on bowiem w partii hierarchię ważności. Dla PiS najwygodniejszy byłby ktoś z drugiego rzędu.

Wymieniany niekiedy wśród kandydatów na szefa rządu Jan Krzysztof Bielecki raczej nie wchodzi w grę. Ten dobrze radzący sobie na rynku ekonomista nie zaryzykuje kariery dla funkcji, która jest przejściowa, kończy się gwałtownym spadkiem popularności i którą już kiedyś sprawował. Zadowolić go może stanowisko prezesa NBP, które zwolni się w styczniu 2007 r. Prawdopodobna wydaje się więc sytuacja, że przez kilka miesięcy będzie działał tymczasowy, słaby premier wyciągnięty z grona ekspertów i specjalistów.

Polityka 30.2005 (2514) z dnia 30.07.2005; Kraj; s. 28
Reklama