Archiwum Polityki

Tajni agenci

Udający małżeństwo agentka Lisa i agent Brisseau mają do zrealizowania ważną misję: trzeba zniszczyć siatkę zajmującą się przemycaniem broni i diamentów pomiędzy Afryką a Europą. Po piętach depcze im amerykański wywiad, a szefowie nie są wobec nich do końca fair. Wszędzie czai się wróg, a ufać można tylko sobie. Wbrew powyższemu opisowi film „Tajni agenci” nie opowiada zapierających dech w piersiach przygód. Reżyser Frédéric Schoen[unknown_code]doerffer miał bowiem inną wizję, skupił się na psychologiczno-moralnych dylematach, jakie stoją przed bohaterami. Pojawia się przykładowo pytanie, czy w branży wywiadowczej istnieją w ogóle czyste reguły gry? Pytanie może ciekawe, ale odpowiedź dostajemy bardzo banalną. Zamysłem reżysera było stworzenie kina kryminalno-psychologiczno-sensacyjnego. Niestety wyszedł twór nie poruszający widza uwielbiającego tego rodzaju kino. Nie pomogło nawet zaangażowane do głównych ról małżeństwo aktorskie: Monica Bellucci i Vincent Cassel, którzy po „Dobermanie” i „Nieodwracalnym” po raz kolejny stają razem przed kamerą. Rozczarowani jednak będą ci, którzy myślą, że piękna Monica odgrywa kogoś w stylu Maty Harii i używa w pracy swoich wdzięków. Ale to już wina reżysera, który kazał jej prawie przez cały film nosić golf, a taka kreacja jak na zdjęciu to wyjątek.

Anna Szlendak

Polityka 30.2005 (2514) z dnia 30.07.2005; Kultura; s. 52
Reklama